Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2023

Dystans całkowity:644.49 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:34:33
Średnia prędkość:18.65 km/h
Maksymalna prędkość:73.29 km/h
Suma podjazdów:6062 m
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:64.45 km i 3h 27m
Więcej statystyk

Las Radłowski

Niedziela, 28 maja 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Mościce - Ostrów - Bogumiłowice - Dwudniaki - Las Radłowski - Brzeźnica - Radłów - Glów - VeloDunajec - Ostrów - Mościce - Tarnów
POGODA: temperatura 20°C - 21.9°C, słonecznie, bezchmurnie, sucho, wiatr północno-wschodni

Dzisiaj wyrównywanie rachunków z Lasem Radłowskim po ostatnich przejściach.
Idealna temperatura do kręcenia, początkowo nawet delikatnie chłodno, ale potem do słońca już bardzo przyjemnie. Nawet komarów jakoś specjalnie nie było.

Ostatnio rower poszedł pod myjkę. Potem zabrałem się za ogarnięcie sterów, tzn. podmiana dolnej bieżni, bo przyszła z Chin i wyczyszczenie dolnego łożyska, bo było już trochę zapaprane piaskiem. Zadziwiająco ładnie się rozłożyło, nawet cały wianek wychodzi. Wszystko nasmarowałem i złożyłem i w KOŃCU nie ma luzów. Czyli okazuje się, że popełniłem duży błąd szlifując tą dolną bieżnię od wewnątrz, gdy nie chciała wejść do końca na sterówkę. xD Wydawało mi się to dziwne przy karbonowej rurze sterowej. Nowa bieżnia jest już "otwarta", tzn. ma nacięcie, więc nie trzeba jej nabijać, ładnie się dopasowuje.





Łękawica, Nowe Żukowice

Niedziela, 21 maja 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
TRASA: Tarnów - Zawada - Łękawica - Skrzyszów - Wola Rzędzińska - Stare Żukowice - Nowe Żukowice - Jodłówka-Wałki - Wola Rzędzińska - Tarnów
POGODA: temperatura 23.8°C - 24.8°C, słonecznie, wiatr wschodni, bardzo przeciętna widzialność

Szybki przejazd standardem. Testowanie spodenek, rozmiar M, przed wysłaniem do przeszycia. Paradoksalnie tym razem nie było tak tragicznie. Spodenki są zdecydowanie bardziej obcisłe, czy przylegające. W czasie jazdy wkładka przesuwa się do przodu, albo raczej ja się przesuwam do tyłu, w każdym razie inaczej się to układa niż na sucho. Siedzę teraz praktycznie na granicy wkładki z tyłu.  Nie mam pojęcia, o ile to przesunąć, żeby było dobrze... O dziwo po 50km nie mam jakichś dolegliwości, może tyłek zdążył się bardziej wyrobić?

Jazda bardzo przyjemna, temperatura i przyroda już typowo letnia. Tempo jak na mnie mocniejsze, a nie dosięgła mnie bomba czy coś, noga widać nawet w formie.

Skończył się transfer na upload zdjęć na ten miesiąc, drugi raz z rzędu, nie mogę wrzucić w pełni wpisu z Brzanki z zeszłego tygodnia, będę musiał pomyśleć co z tym zrobić...

Las Radłowski

Niedziela, 14 maja 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Mościce - Ostrów - VeloDunajec - Glów - Radłów - Brzeźnica - Las Radłowski - Dwudniaki - Bogumiłowice - Ostrów - Mościce - Tarnów
POGODA: temperatura 21.6°C - 20.8°C, częściowe zachmurzenie, ale było sporo słońca, wiatr wschodni, południowo-wschodni

Czwarty dzień z rzędu na rowerze, szaleństwo. ;)
Pogoda do późnego popołudnia ma wytrzymać, jadę dość standardową pętlę przez Las Radłowski. Początek z wiatrem, na VeloDunajec też zdaje się pomagać. Sporo ludzi. O dziwo po wczorajszych 100 km nogi czy tyłek nie protestują. Przed wyjazdem zrobiłem minimum czyszczenia i smarowania napędu.
Podjeżdżam pod spiętrzenie Dunajca przy budującej się małej elektrowni wodnej:


Zjeżdżam też na chwilę pod Stawy Komorowskie:


W powietrzu mnóstwo latającego robactwa, które niemal bez przerwy obija się o szybę okularów i wszędzie indziej.
W drodze między Glowem, a Radłowem:


Kwitnące kasztany pod Radłowem:

W Radłowie robię przerwę na jedzenie na rynku/placu.
Dalsza droga na Brzeźnicę idzie bardzo sprawnie, jest mocno z wiatrem. Jedzie się na tyle dobrze, że całkowicie przegapiłem zjazd na leśniczówkę. Nie chce mi się za bardzo wracać, więc szukam alternatywnego wjazdu do lasu. Wjeżdżam za szlaban, ale droga nie wygląda zbyt zachęcająco, dość szybko praktycznie się kończy. Patrząc na mapę miałem może jakieś 200m do drogi utwardzanej, którą mógłbym kontynuować na południe przez las, więc decyduję się na lekki "krzaczing", przecież co może pójść nie tak. ;)

Warunki są takie, że nie da się jechać, mnóstwo patyków, nierówno, ziemia co chwilę zryta przez dziki, więc prowadzę. Po parudziesięciu metrach zatrzymuje mnie pierwsza przeszkoda w postaci leśnego cieku wodnego, nie jakiś bardzo szeroki czy głęboki, ale za szeroki na jeden duży krok, a nie mam ochoty siebie czy roweru brudzić. Idę w lewo w poszukiwaniu węższego miejsca, albo jakiejś kłody, po której mógłbym przejść. Najpierw był sporych rozmiarów pień, ale jednak szukam dalej. Jest! Są trzy zaraz obok siebie położone kłody.

Komary zaczynają się do mnie dobierać, więc staram się w miarę sprawnie pokonać przeszkodę i rura.
Zrobiłem kolejne kilkadziesiąt metrów spaceru po lesie, żeby za chwilę znowu zobaczyć kolejny strumień do przekroczenia... Bardzo podobnych rozmiarów. No to znów szukam korzystniejszego miejsca do przejścia. Tym razem było ciężko, strumień zamiast się zwężać, to się rozlewał. Do szału zaczynają doprowadzać mnie komary, pajęcze sieci, krzaki, patyki, zryta ziemia. W końcu po dłuższej chwili znalazł się jeden konar. No ale był jeden. Musiałem poświęcić rower i użyć go jako podpórki w wodzie, która sięgała do suportu. Z dużym trudem gramolę się na drugą stronę i tak topiąc w przybrzeżnym błocie jednego buta. W końcu - myślę sobie - teraz to już będzie tylko lepiej. Jakie było moje zdziwienie, gdy po może kolejnych kilkunastu metrach był kolejny strumień, tylko, że z dwa razy szerszy... xD

Sytuacja tragikomiczna, ani się wrócić, ani za bardzo kontynuować. Widzę dwa konary, po których można by próbować przejść, ale nie z rowerem na plecach. Konar jest jakieś 3 lub 4 metry nad powierzchnią wody. Jedyna opcja to ściągnąć buty i przeprawić się przez strumień... co też uczyniłem. Stopy całe w błocie, nie było tego jak wypłukać, część zdjąłem suchymi liśćmi z szyszkami, które były pod ręką. xD Cóż, założyłem buty i idę dalej. Kończy się las i zaczyna kawałek otwartego obszaru, po drugiej stronie widzę ścięte, poukładane drzewo, także droga musi być blisko. Tak też było, po chwili marszu z rowerem na plecach docieram do drogi, którą od razu poznaję. Na maksa wnerwiony nie robię już w lesie żadnych zdjęć, tylko zapierdalam bez oglądania się. Zostawiam za sobą stado komarów, nogi całe pogryzione, poharatane od trawy i krzaków, na przedramieniu mam bulwę jakby mnie jakaś pszczoła ugryzła.
Na głównym, rekreacyjnym asfalcie dużo ludzi. Gdy w zasięgu wzroku pokazuje się kawałek nieba widać, że na południu robi się coś ciemnawo. Chciałbym coś zjeść, ale nie ma opcji, żeby się tutaj zatrzymywać. Na wyjeździe z lasu objeżdżam Dwudniaki od drugiej strony z nadzieją, że chwilę odpocznę. Jest trochę ludzi, ale udaje znaleźć się wolną miejscówkę:


Robię tutaj uzupełnienie paliwa, komarów chyba nie było.
Dalsza droga powrotna raczej już bez przygód.
Rower znowu do mycia...
Ale minął kolejny dzień jazdy i wpadło 60 km bez jakiegoś wielkiego problemu. Dzisiaj też bez dużych przewyższeń.

Brzanka

Sobota, 13 maja 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Radlna - Pleśna - Łowczówek - Tuchów - Burzyn - Brzanka 536 m n.p.m. - Ostry Kamień 527 m n.p.m. - Joniny - Zalasowa - Szynwałd - Skrzyszów - Wola Rzędzińska - Zaczarnie - Wola Rzędzińska - Tarnów
POGODA: temperatura 17.2°C - 6.6°C , słonecznie, wiatr wschodni

Sobota, długo zbierałem się do wyjazdu, nie było jakiejś wielkiej motywacji, ani na nic wielce ciekawego się nie zanosiło. Dość mocny wiatr wschodni dodatkowo nie zachęcał do kręcenia właśnie w tamtym kierunku. Narysowałem trasę przez Brzankę, którą chciałem od jakiegoś czasu odwiedzić. Żeby nie było nudno chciałem pojechać grzbietem Brzanki kawałek dalej na wschód.

Pracowałem nad poprawą nawigacji głosowej w Locus'ie. Okazuje się, że aplikacja ma zdefiniowane swoje customowe tagi właśnie do komend jako rozszerzenie do waypoints. Okazało się też, że http://brouter.de/brouter-web/, którego używam do rysowania śladów, ma możliwość generowania komend dokładnie w tym schemacie pod Locus'a. Oznacza to, że zamiast dostawać komendy generowane na podstawie kształtu śladu, teraz są generowane bardziej adekwatnie, czyli na skrzyżowaniach. Ale tutaj niestety też nie jest idealnie. Po podglądzie takiego narysowanego śladu już z naniesionymi komendami okazuje się, że są miejsca, w których komend brakuje, albo są trochę mylące. No i przed trasą dłubałem w GPX'ie, żeby takie punkty poprawić, co się bardzo opłaciło. Teraz można powiedzieć, że nawigowanie jest dużo lepsze. Muszę pomyśleć jak poprawić proces edycji komend, bo poprawienie samego backend'u, który komendy generuje w brouter chyba mnie przerasta. :P

Początek, bardzo luźne tempo, nigdzie się nie śpieszę. W okolicach Tarnowca na otwartej przestrzeni czuć wiatr, który zdecydowanie nie pomaga. Bez większych przygód docieram do Tuchowa, gdzie na prawie pustym rynku robię przerwę na jedzenie. Kawałek za Tuchowem zaczynam podjazd pod Brzankę, początek asfaltowy. Po trochę ponad dwóch kilometrach zaczyna się super szuter i piękny las.

Warunki w lesie są genialne, sucho, jakoś tak bardzo ładnie, młoda zieleń, ścieżki bez jesiennych liści, no strasznie mi się to podoba:




W okolicach szczytu jest widokowa przebitka na północ, próbuję coś wypatrzeć zza krzaków:


Jest i szczyt, paradoksalnie na Brzance byłem już z kilka razy, a w tym miejscu z kamieniami jestem pierwszy raz:




Docieram na wieżę widokową, nie ma tłumów:




Widzialność w kierunku Tatr jakby gorsza, nic nie widać:

Na wieży spędzam trochę czasu, wcześniej przy altanie zrobiłem też przerwę na jedzenie.
Z reguły z Brzanki zjeżdżałem żółtym rowerowym szlakiem w kierunku Ryglic. Tym razem kontynuowałem grzbietem na wschód. Nie ujechałem kilkuset metrów, gdy nadziałem się na takie cudo:






Ciężko powiedzieć co to jest, wygląda, jak jakiś mini zamek. Ma dwa zwodzone mostki, miejsce jest bardzo zadbane. Nie ma tabliczki o terenie prywatnym, zakazie wstępu czy czegoś podobnego. Nie znalazłem żadnych informacji na temat tego obiektu. Klimat bardzo fajny, jak z Wiedźmina. Wmurowało mnie ogólnie. Jest tylko tabliczka mówiąca o zabytku architektury polskiej.
Kawałek dalej jest sporo ładnie ułożonego drzewa.

Po może kilkuset metrach zaczyna się teren. Las jest niesamowicie uroczy, zielenią się krzewy leśnych jagód.







Szlak jest typowo turystyczny, na rower, szczególne gravel, trudny technicznie, ale jeszcze do przejechania, co daje mi mnóstwo frajdy. Podjazdy z korzeniami, uskokami, lekkimi trawersami, no coś pięknego, przypominają się początki z czasów MTB. Jeszcze do niedawna nie pakowałem się z tym rowerem w taki teren. Co chwilę zatrzymuję się, żeby zrobić zdjęcie. Jest niesamowity spokój, nie mijam po drodze nikogo. Widać na szlaku ślady końskich kopyt.


Docieram pod Ostry Kamień. Nie przyglądając się za bardzo tabliczce w pierwszej chwili myślałem, że chodzi o to:

Ale, szybko zorientowałem się, że chodzi o coś "trochę" większego. :P
Po drodze do docelowego kamienia znów pokazuje się parę widoczków na północ.



Widać też już drogę asfaltową:






Jest i kamień bardziej z dołu, fajny, robi wrażenie:




Generalnie zaczyna robić się późno, tak się zasiedziałem w lesie, że chyli się ku zachodowi słońca. Docieram do drogi asfaltowej, którą miałem zjechać z Brzanki północnym stokiem. W międzyczasie na horyzoncie pojawia się Liwocz i skąpany w zachodzącym słońcu krzyż na szczycie wieży:


Ku mojemu zdziwieniu ślad przez chwilę zamiast asfaltem prowadzi w dość trudny, terenowy fragment. Szybko przechodzi w lepszej jakości drogę utwardzaną. Dojeżdżam do skrzyżowania z asfaltem, tutaj przelatuje nagle bardzo nisko śmigłowiec LPR.

Widzę też, że dalszy ślad znów zamiast asfaltem prowadzi szutrem, co było ostatecznie fajną niespodzianką, droga bardzo dobrej jakości:

Jest klimatycznie:

A głowę totalnie rozsadza mi nagle pojawiający się znikąd zachód słońca:

Zaczyna się też robić coraz chłodniej:

Szuter klasy premium niestety się kończy i zaczynam na dobre zjazd lokalną drogą. W dolinie, przy fajnym mostku, zatrzymuję się na jakieś jedzenie. Nie chciało mi się wyciągać statywu, więc zdjęcie wygląda jak z ziemniaka, ale może przez to ma swój klimat:

Dalej jadę w ciemnościach totalnie bocznymi drogami w kierunku Zalasowej. Czas zleciał dość szybko, w Zalasowej jem jeszcze zaległego banana i batona, przy czym towarzyszy mi koteł:


Za Zalasową niby znam już drogę, ale na wszelki wypadek grzecznie słucham nawigacji, która w ciemnościach ostatecznie się przydaje, nie było mi dane tu jeszcze jechać w takich warunkach. Wiatru już praktycznie nie ma, więc za bardzo nie oddaje. Ale ten fragment do okolic Skrzyszowa również mija szybko. Czuję się na tyle dobrze, że jadę jeszcze w kierunku Woli Rzędzińskiej, potem robię małą pętlę w okolicach Zaczarnia i wracam do Tarnowa.

Będąc pod domem widzę na liczniku prawie 90 km. Stwierdziłem, że na godzinę przed północą dokręcę sobie te parę kilometrów jako zwieńczenie tej fajnej wycieczki. :P Czułem się wtedy całkiem OK. Pojechałem na Lotniczą zrobić kilka rund tam i z powrotem. I to były jak się okazało jedne z trudniejszych kilku kilometrów, nagle z minuty na minutę opadałem z sił, bomba zaczęła pukać do drzwi. Resztkami sił dowlokłem się do domu, ale stówa zaliczona. :)

Ogólnie wycieczka sztos.
Nawigacja się poprawiła, więc nie było prawie błądzenia.
Dość dobrze się nawet ubrałem.
Trzeci dzień jazdy pod rząd, a udało się spokojnym tempem wykręcić solidny dystans.
Tyłek, ani nogi nawet tak nie protestowały.
Dużo fajnych niespodzianek.

Wał, Wróblowice

Piątek, 12 maja 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Koszyce Wielkie - Zgłobice - Błonie - Dąbrówka Szczepanowska - Lubinka - Wał - Jurasówka - Wróblowice - Janowice - Dąbrówka Szczepanowska - Błonie - Zgłobice - Mościce - Tarnów
POGODA: temperatura 19.3°C - 13.0°C, w większości słonecznie, częściowe zachmurzenie, sucho, mocny wschodni wiatr

Taktyczne rozegranie wietrznego dnia. Początek częściowo z wiatrem, bardziej na południe. Potem podjazd na Lubinkę boczną, osłoniętą drogą i pod Wał. Udaliśmy się z Piotrkiem na poszukiwania podejścia pod krzyż, ale pojawiła się ciekawa droga prowadząca w głąb lasu, którą chcieliśmy zeksplorować. Trafiliśmy na fajną ścieżkę leśną, która jak się okazało, prowadzi w miejsce widokowe za masztem, gdzie byliśmy nie tak dawno. Potem zjazd do doliny Dunajca, gdzie zupełna cisza, jesteśmy osłonięci od wiatru, nie ma nawet za bardzo ruchu samochodowego, a niebo rysuje się barwami zachodzącego słońca. Do Zgłobic docieramy o zmroku, robię jeszcze rundę przez Mościce.
Chytry plan wykorzystania wiatru chyba się udał. ;)

Nowo odkryty fragment, którym już nie kontynuowaliśmy, mocno terenowy, kamienie, spore nachylenie:

Ale jest ładnie :)

Ścieżka prowadząca na miejsce widokowe:

Widok na Jurasówkę:

Dziś Tatry również delikatnie się pokazały:

W dolinie Zakliczyn, po lewej ECM Lusławice:

Na horyzoncie Chełm oraz po prawej Jaworz:




Wpadło 60 km i tym razem Locus spisał się dobrze, cały ślad nagrany. Także na razie wniosek taki, że wyłączenie Doze pomaga.
Wysokość max: 520 m n.p.m. Wał

Szynwałd, Wola Rzędzińska

Czwartek, 11 maja 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Zawada - Łękawica - Trzemesna - Szynwałd - Skrzyszów - Wola Rzędzińska - Tarnów
POGODA: temperatura 19.8°C - 16.0°C, słonecznie, wiatr wschodni, sucho

Czuć lato w powietrzu.
Miała być szybka, standardowa pętla i miałem nie brać aparatu, na szczęście wziąłem. ;)
Okolice Trzemesnej:

Kwitnące kasztany:

Widok z Trzemesnej na Tuchów:

W tle majaczyły delikatnie Tatry:



Ładna kapliczka na Trzemeskiej Górze:


Szuter w Trzemeskim Lesie:









Bardzo ładny Kościół pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Szynwałdzie:

Idealne warunki w czasie powrotu, w kierunku zachodzącego słońca i z wiatrem :)

W samą porę wpadam na miejsce widokowe z osiedla, sądziłem, że Tatry pokażą się trochę bardziej, a tu klops, schowały się całkiem:


Wysokość max: 394 m n.p.m. Trzemesna, pola.
Pierwsza jazda po smarowaniu napędu. Tym razem były dwie warstwy wosku. Od połowy wycieczki i tak napęd znów dało się bardziej słyszeć.
Locus pierwszy raz od dłuższego czasu coś nawalił i zatrzymał nagrywanie śladu gdzieś w połowie. Nie miałem włączonej transmisji danych komórkowych jak ostatnio mam to w zwyczaju, może ma to wpływ. Wyłączyłem Doze, zobaczymy czy poprawi się następnym razem.

Biała, Klikowa

Sobota, 6 maja 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Mościce - Biała - Klikowa - Tarnów
POGODA: temperatura 19.3°C, słonecznie z narastającym zachmurzeniem, mocny wiatr zmienny, głównie południowo-wschodni

Przeddeszczowe kręcenie po okolicy.
Podjechałem zobaczyć ujście Białej do Dunajca. Nie byłem nigdy w tym miejscu.,

Biała:

Biała po lewej, a Dunajec po prawej:

Dunajec:



Ulica Żytnia:

Na okolicznym polu spotykam prawdopodobnie czajkę zwyczajną. :) Krzyczała na mnie, żebym się stąd zabierał.

Przyplątałem się w okolice zbiornika na odpady azotowe, woda tutaj wygląda średnio:

Ogródki działkowe przy ul. Józefa Dwernickiego:

Bania z Kantorii, parking przy Parku Wodnym zapełniony:

Stadion Błękitnych:

Front zbliżający się z zachodu:

Łącznik pozwalający sprawniej podjechać pod Piaskówkę:

Piaskówka:

Las Radłowski

Piątek, 5 maja 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Mościce - Ostrów - Bogumiłowice - Dwudniaki - Las Radłowski - Waryś - Brzeźnica - Radłów - Glów - VeloDunajec - Ostrów - Mościce - Tarnów
POGODA: temperatura 19.7°C - 8.8°C, słonecznie, sucho, bezwietrznie

Rozpoczęcie weekendu przejazdem do Lasu Radłowskiego. Akurat Piotrek znowu dobrze się wstrzelił czasowo, więc pojechaliśmy razem. Pogoda bardzo dobra, ciepło, bezwietrznie, choć po zachodzi słońca temperatura spadła do 9°C. W lesie jakieś zatrzęsienie komarów, było ich strasznie dużo. Jeden ze stawów jest aktualnie bez wody. Zmierzch dopadł nas dość wcześnie, miał być przejazd szutrami na północną część lasu, ale zrobiliśmy szybką rundę zachodnią ścianą lasu asfaltem. Po drodze objawił nam się wschodzący księżyc, który akurat dzisiaj jest w pełni. Szukamy w popłochu miejsca na jakieś dobre zdjęcie, wpadamy na okoliczny staw, gdzie zza krzaków próbujemy go złapać. Potem Radłów, Glów i wracamy jadąc VeloDunajec. Tutaj znów robimy eksperymenty z księżycem. I tym sposobem wróciłem do domu o północy. :P






Tuchów

Wtorek, 2 maja 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Zawada - Łękawica - Trzemesna - Karwodrza - Tuchów - Łowczów - Pleśna - Rzuchowa - Koszyce Wielkie - Tarnów
POGODA: temperatura 18.5°C - 22.6°C, w słońcu 30°C, słonecznie, wiatr zmienny, głównie południowy, narastające zachmurzenie, parno

Próba wykorzystania warunków pogodowych przed zapowiadanymi na popołudnie opadami i burzami.
Poranek zupełnie inny niż wczoraj, tym razem szybko zaczęło robić się ciepło, było trochę parno.
Pierwotnie w planach był spokojny Las Radłowski, ale zaraz przed wyjazdem na radarze okazało się, że tam już pada deszcz... Pozostałe kierunki wyglądały w miarę czysto. Więc jako opcja #2 były lasy koło Czarnej.

Po wyjściu z domu zrobiłem bardziej naoczną ocenę warunków, na wschodzie jakieś takie lekkie zachmurzenie, zachód - ciemno, północy nie ma co brać pod uwagę ze względu na wiatr - podczas powrotu nie będzie pomagał, dodatkowo będę jechał w kierunku potencjalnego deszczu, a lepiej jest przed nim uciekać. Południe - czysto. Niezbyt to rozsądny kierunek po wczorajszej "wyrypie", ale ostatecznie właśnie tam wyruszam.

Widok zza Góry św. Marcina potwierdza w miarę czyste niebo na południu.
Z Trzemesnej widać dość szerokie zachmurzenie od północnego-zachodu po północ.
Zastanawiałem się, czy nie jechać do Tuchowa lasem przez Czerwony Dół, ostatecznie celując w Brzankę wybrałem szybki wariant niedawno remontowaną szosą przez Karwodrzę.
W Tuchowie i na jego dojeździe ruch jak w mrowisku. Do centrum toczę się po chodnikach, raz, że nie mając dużo sił, dwa, nie chcąc narażać się majówkowym kierowcom. Na rynku stragany, odbywa się lokalny handel. Asortyment dość szeroki, od koperku po majki, staniki i futerały na telefon.

W Tuchowie zauważam, że sytuacja meteorologiczna zaczyna się szybko zmieniać, pojawiło się sporo chmur kłębiastych, z których może pojawić się deszcz. Dlatego zmieniam plany, odpuszczam Brzankę, jadę z powrotem do Tarnowa, kierując się na północny-zachód, doliną Białej.

W Pleśnej podstawy chmur zaczynają robić się ciemne. Przystanąłem na chwilę w cieniu, żeby coś zjeść. Po chwili bardzo blisko pojawiła się ciemna chmura, dodatkowo na radarze też nie wyglądało to różowo. Długo nie zwlekając zacząłem żwawy powrót. :P W Rzuchowej orientuję się, że chmura, którą mam na plecach, otworzyła już kurek z wodą, widać charakterystyczne smugi. Szczęśliwie przemieszczała się bardziej bokiem.

W mieście zrobiłem jeszcze rundę honorową po centrum, będąc przy okazji strąbionym przez białe auto siedzące mi na kole na ul. Bema, gdy wyprzedzałem innych rowerzystów. Wydaje mi się, że nie zajechałem nikomu drogi.

Wycieczka trochę szarpana, do tego denerwowało mnie strasznie latające robactwo co chwilę obijające się o mnie.
Za ciepło się ubrałem.











W trakcie wycieczki nasmarowałem awaryjnie łańcuch woskiem, bo była już straszna "sahara", a nie było czasu tego ogarnąć po wczoraj.

Podjazd Trzemesna max nachylenie: 16%
Wysokość max: 395 m n.p.m. (Trzemeska Góra)

Bochnia, Kamionna

Poniedziałek, 1 maja 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Bochnia - Stary Wiśnicz - Nowy Wiśnicz - Królówka - Leszczyna - Trzciana - Rdzawa - Kamionna - Nowe Rybie - Pasierbiec - Pasierbiecka Góra 764 m n.p.m. - Kamionna 801 m n.p.m. - Rozdziele - Kamionka Mała - Dobrociesz - Drużków Pusty - Porąbka Iwokwska - Iwokwa - Tropsztyn - Czchów zapora - Piaski Drużków - VeloDunajec - Zakliczyn - Wróblowice - Janowice - Dąbrówka Szczepanowska - Błonie - Zgłobice - Zbylitowska Góra - Mościce - Tarnów
POGODA: temperatura 12.0°C - 19.9°C - 10°C, słonecznie, wiatr południowo-wschodni, sucho, w terenie trochę błota

Majówkowe danie główne.
Jadąc z Piotrkiem weekendowe preludium w piątek po południu knuliśmy co by tu przykombinować w majówkę. Prognozy pogody najbardziej korzystne były na poniedziałek - stabilna pogoda przez cały dzień, słonecznie. Trasa - w grę wchodziły tylko solidne kalibry. Całodzienna wyrypa. No i tak mi się jakoś narysowało na mapce, że padło na górę Kamionna (801 m n.p.m.) w Beskidzie Wyspowym. Żeby trasę zoptymalizować pod nasze możliwości startujemy z Bochni, która rysuje się jako ciekawa, alternatywna baza wypadowa do czasu zakończenia remontu na kolei na nitce na południe, w kierunku Nowego Sącza. W planach mamy Pogórze Wiśnickie, do tej pory przeze mnie nie eksplorowane, z głównym reprezentantem w postaci Nowego Wiśnicza, a w drodze powrotnej liźnięcie Pogórza Rożnowskiego przejeżdżając przez Tropsztyn i zaporę w Czchowie.

Pociągiem startujemy o 7:53, podstawione dwa składy, u nas pustki, trochę zaskoczenie, że nie ma praktycznie ludzi.
Meldunek na dworcu w Bochni:

Rozpoczynamy od krótkiego rekonesansu po mieście, rynek i okoliczne uliczki. Tutaj też zupełnie pusto. Dopiero parę chwil później objawiło się kilku rowerzystów.

Dzwonnica przy Kościele pw. Świętego Mikołaja Biskupa:


Zaczynamy przebijać się na południe, nawigacja co chwilę mnie myli podając niedokładne komendy głosowe...
Gdzieś na drodze do Wiśnicza Piotrek wyczaił Tatry, co było już dobrym prognostykiem na dalsze planowane miejscówki. Nie było tutaj dobrego miejsca, więc ostatecznie się nie zatrzymywaliśmy.
Dojeżdżamy pod zamek w Nowym Wiśniczu, ale okazuje się, że wszytko zamknięte, chyba jesteśmy za wcześnie:

Przejeżdżamy przez miasto. W parku nieopodal rozkłada "Rycersko Szlachecka Majówka pod Zamkiem w Wiśniczu":


Obchodzimy ładny Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Wniebowziętej z pomnikami na fasadzie, tutaj św. Paweł:

Widać też stąd lepiej zamek:

W centrum Nowego Wiśnicza, pomnik Jana Matejki:

I trochę zieleni, drzew na rynku, zupełnie inaczej niż "betonoza" w większości miasteczek/miast:

Zaczyna robić się coraz cieplej, choć w porównaniu z typowymi letnimi upałami jest bardzo fajnie.
Po drodze uwagę przykuwa bardzo ładny kościół przy którym się zatrzymujemy, a mowa o Kościele pw. Przemienienia Pańskiego w Królówce:

Całe otoczenie kościoła jest niezwykle zadbane:


Gdzieś za Leszczyną zaczynają pojawiać się pierwsze ciekawsze widoki.

Kawałek dalej udało się wytropić dobre miejsce z widokiem na południe.
Poniżej Kostrza:

A tutaj Śnieżnica. Wzniesienia te były ostatnio widoczne z Wilkówki.

W ostatniej chwili Piotrek wypatrzył pojedynczy tatrzański szczyt wychylający się zza grzbietu. To prawdopodobnie Lodowy Szczyt (słow. Ľadový štít 2628 m n.p.m.) już po stronie słowackiej:

Kawałek za Trzcianą:

Mijają kolejne kilometry, a my mamy już nasz cel na wyciągnięcie ręki. Zaczynamy objazd na południową stronę, żeby tam zaatakować, ponieważ nie ma za bardzo dobrej, pewnej drogi na stoku północnym.

Gdzieś po drodze objawiają się nam trochę bardziej Tatry, więc korzystając z okazji zrobiliśmy parę zdjęć:

Jadąc dalej Tatry się schowały, za to bardziej wyeksponowała się Mogielica:


Przed atakiem na Pasierbiecką Górę wstępujemy jeszcze do Pasierbca, który jest niemal dosłownie rzut beretem od naszego śladu. To co się tam działo tego dnia przechodzi ludzkie pojęcie, mnóstwo jakichś quadów, motocykli, hałas, techno muzyka i kiełbaski na górnym parkingu. Nie doszukałem się co to było (wystarczyło się zapytać :P), ale wyglądało na jakiś festyn czy coś.

Kościół w Pasierbcu:

Ogólnie ładne miejsce jak i kościół wewnątrz, ale spadamy stąd, bo nie da się wytrzymać.

Rozpoczynamy najtrudniejszy dziś fragment podjazdu, średnie nachylenie jakieś 12-13%, max na liczniku pokazywało do 20%. Trudny, ale przynajmniej podjeżdżalny, bo po asfalcie. No ciężko było, młynek u mnie ledwo się kręcił, ale wykręcił i udało się podjechać do miejsca widokowego od strzała. Tutaj w końcu zaznaliśmy upragnionego spokoju, ludzi minęliśmy może dwójkę, a góra oddała w zamian za krople potu widok na Tatry, jakiego nie miałem okazji do tej pory będąc na rowerze zobaczyć.
Najpierw Limanowa:

Nigdy jeszcze nie zbliżyłem się do Tatr na tyle blisko, żeby było je tak dobrze widać. Pięknie ośnieżone, bardziej wyeksponowane, niż oglądając je z Marcinki:

Na tym miejscu spędzamy dłuższą chwilę nie mogąc nacieszyć oczu. Dalej wjeżdżamy w las i po paruset metrach terenu spotykamy tabliczkę informacyjną o szczycie:

Dalej po drodze jest jedno miejsce przy szlaku, z którego znów widać Tatry:


Szlak staje się coraz trudniejszy, nawierzchnia jest kamienista, często luźna:

Do tego robi się stromo, trzeba było wypchać rower kilkadziesiąt metrów.

Docieramy na Kamionną:

Od szczytu niedaleko już do wyciągu narciarskiego, spod którego roztacza się widok na okolicę. Da się rozpoznać zamek w Nowym Wiśniczu, pod którym byliśmy dzisiaj:

Widać przekaźniki w Brzesku:

Mościce:

I Tarnów, blokowiska, Kościół pw. Błogosławionej Karoliny Kózki:








Na zjeździe znalazł się widok na północ i północny-zachód, gdzie od razu w oczy rzuciła się Chorągwica oraz Elektrociepłownia PGE Energia Ciepła S.A. Kraków:

Bardziej na prawo ArcelorMittal
:
A kawałek niżej ostatni już widok na Tatry:

Po przejechaniu fragmentu drogą wojewódzką zaczynamy przedzieranie się dolinami w kierunku Tropsztyna. Na horyzoncie ukazał się kolejny dzisiaj uroczy kościółek, przy którym nie sposób było się nie zatrzymać. Tym razem to Kościół pw. św. Jakuba w Rozdzielu:



Przejazd przez te okolice okazał się nie taki łatwy, i nie wyglądało to tak różowo, jak się wydawało. Co chwilę - góra, dół.


Dobrociesz :) Fajna nazwa.

Przed Porąbką Iwkowską widać Szpilówkę jak na dłoni:


Stąd już nie tak daleko do Tropsztyna, do którego w końcu dojeżdżamy, zamykając w pewnym sensie pewien rozdział, bo dalsza droga jest nam dobrze znana. Zatrzymujemy się przy Jeziorze Czchowskim trochę odpocząć. Słońce jest już dość nisko, zaczyna robić się chłodniej.




Wpadamy jeszcze na miejscówkę znalezioną w styczniu tego roku, podczas pamiętnej wycieczki "noworocznej".





Rozpoczynamy na dobre klasyczny powrót wzdłuż Dunajca.
Baszta w Czchowie na tle zachodzącego słońca:

W Rudziance mogłem w końcu obmyć trochę dłonie, woda bardzo zimna.

Po zmroku udało się zachować w miarę normalne tempo powrotowe.
Pod Janowicami, jak ostatnio wracając z Melsztyna, mogliśmy usłyszeć rechoczące żaby.


Podsumowując. Trasę udało się objechać bez przeszkód i przypałów. Pogoda znakomita, widzialność bardzo dobra. Tempo mieliśmy wybitnie turystyczne. :D Długo to wszystko trwało. Kondycyjnie nawet nie najgorzej to zniosłem, nazbierało się ponad 2000 m przewyższeń.

Zdjęć wyszło mnóstwo, nie sposób wszystkiego tu pokazać. Jak zwykle skopałem kolory balansem bieli i wgl, ale chyba udało się to w miarę ogarnąć w postprodukcji.
Oryginalny akumulator padł pod sam koniec intensywnego dnia.

Wysokość max: 814 m n.p.m. Kamionna