Widząc, że na zachodzie się przejaśnia, widać koniec chmur, a słońce zeszło poniżej, wybrałem się na szybki wypad na Marcinkę. Wydawało mi się, że powinna być dobra przejrzystość powietrza, ale niestety tak nie było, nie było widać Tatr. Na zachód słońca też już nie zdążyłem. Zjechałem do Tarnowca, a później jeszcze jeden podjazd, tym razem od Wypoczynkowej obok ruin zamku. Następnie zjazd do Tarnowa, Lotnicza. Pojechałem zrobić "odbiór techniczny" wiaduktu na Gumniskiej, no przejezdny, ale chodnik/ścieżka rowerowa od strony parku nie zrobiona (Kappa). Później trochę miejskiego rekonesansu, Kantoria, Lipie. Generalnie fajna jazda na lekko bez plecaka, w takim chłodzie jak podczas jesieni.
Popołudniowy atak na Wał. Cmentarz wojenny nr 171 Łowczówek, trwa remont nagrobków, ale też ogólnie miejsca odpoczynku, jest altana, ubikacja i chyba nawet zestaw naprawczy do rowerów.
Na Wale:
Gdzieś na zjeździe pod Jurasówkę:
Nie wiem jak wyznaczałem na dzisiaj trasę, ale wydaje mi się, że tędy jeszcze nie jechałem, widoki po drodze petarda:
Powrót wzdłuż Dunajca. W końcu tknęło mnie, żeby wleźć na tą stromą górkę, gdzie widać jakby ścieżkę. Generalnie szkoda gadać, lepiej tam siedzieć i oglądać. Szkoda, że dopiero teraz.
A, i pozdrawiam Pana z córeczką, którzy zaraz po mnie też się tam wdrapali. :D Ale stromo, MASAKRA, ciężko tam wejść w ogóle, nie mówiąc o schodzeniu. Dalej jeszcze tradycyjnie "Golgota".
TRASA: Tarnów - Mościce - Ostrów - Bogumiłowice - Las Radłowski - (powrót tak samo) POGODA: temperatura 29.1°C - 34.6°C, cóż, liczby mówią same za siebie, lampa, momentami wiatr wschodni
Przejażdżka w piekarniku przed popołudniowymi burzami.