TRASA: Tarnów - Mościce - Bogumiłowice - Biadoliny Szlacheckie - Dębno - Porąbka Uszewska - Żerków - Lewniowa - Tymowa - Szpilówka (516 m n.p.m.) - Iwkowa - Ostra Góra (335 m n.p.m.) - Tropsztyn - Czchów zapora - Piaski-Dróżków - Filipowice - VeloDunajec - Zakliczyn - Wróblowice - Dąbrówka Szczepanowska - Błonie - Zgłobice - Koszyce Wielkie - Tarnów
POGODA: temperatura 18.0°C - 13.0°C, częściowe zachmurzenie, po południu wiatr północny
Intensywnego weekendu ciąg dalszy. Pierwotnie plany były trochę inne, bo miała być bardziej towarzyska jazda. Od jakiegoś czasu chodziła mi po głowie wycieczka w jakieś nowe fajne miejsce i pojawiła się opcja w postaci Szpilówki. Kiedyś już wstępnie rysowałem trasę, wydawała się dość wymagająca, dlatego była odwlekana. Założenie w przypadku takich wycieczek jest fundamentalne i bardzo proste - szanuj nogę. :P Nie można się na początku za bardzo podpalić, bo będzie problem z powrotem.
Początek na zachód wzdłuż autostrady A4. Chciałem ten odcinek pojechać w lesie, zamiast serwisówką w hałasie i odbiłem w prawo w las. Najpierw zatrzymało mnie powalone drzewo, no ale udało się je przeskoczyć. Może paręset metrów dalej trafiłem na ciek wodny, tylko, że bez mostku...
Podłoże wyglądało na nieutwardzone, więc przejazd nie wchodził w grę, tak samo jak chodzenie z rowerem po innym powalonym konarze:
Dlatego obróciłem się na pięcie i po raz kolejny przedzierając się przez powalone drzewo kontynuowałem już serwisówką, czego ostatecznie trochę żałowałem, mogłem odbić trochę dalej. Przyszedł też czas na pierwsze jedzenie, starałem się dbać o regularne dostarczanie energii, co wyszło ostatecznie całkiem dobrze.
Za Lasem Radłowskim odbijam na południe i kieruję się w stronę Dębna. Tutaj objeżdżam krótko teren wokół zamku.
Spotkałem też małego, okolicznego mieszkańca:
Dalej na trasie zatrzymuję się w Porąbce Uszewskiej, gdzie
byłem już jakiś czas temu. Miejsce to słynie z Sanktuarium Najświętszej Marii Panny z Lourdes.
Kościół p.w. św. Andrzeja Apostoła w Porąbce Uszewskiej:
A po podejściu kawałek pod górkę mamy Grotę Matki Bożej z Lourdes w Porąbce Uszewskiej:
Po następnych 10 kilometrach zaczynam pierwszy niewielki podjazd, około 80 metrów przewyższenia:
Po fragmencie wypłaszczenia ukazuje się widok bardziej na południe, gdzie po raz pierwszy na horyzoncie pojawia się miejsce docelowe dzisiejszej afery, czyli wieża widokowa na szczycie Szpilówki. Z kolei na drugim planie widać wieżę widokową na Mogielicy, gdzie byłem podczas
pamiętnej wycieczki kilka lat temu:
Spokojnie jadę swoje, co jakiś czas uzupełniając płyny. Słońce świeci, jest fajnie:
Zaczyna się drugi znaczący podjazd, który jest już częściowo podjazdem pod Szpilówkę. Ogólnie wybrałem opcję, żeby przyjechać od strony północnej, a lepsza droga do ataku na szczyt zaczyna się bardziej po stronie południowej, dlatego trzeba było najpierw wdrapać się na przełęcz. Droga jest śmiesznie kręta, chyba jest to ulubione miejsce motocyklistów, którzy licznie śmigali po tych "patelniach". Tutaj już na wypłaszczeniu, droga raczej nie należy do mało ruchliwych, ale nie jest tak źle, jak na drodze krajowej:
Już na bocznej drodze prowadzącej w stronę lasu, widoczny kościół w Iwkowej:
Szpilówka coraz bliżej, droga asfaltowa przechodzi w gruntową, widać już, że na wieży będzie dzisiaj tłoczno:
Po drodze mijam parking, który jest niemal całkiem zapełniony samochodami, a na drodze prowadzącej na szczyt widać trochę ludzi. Nie tak to miało wyglądać. :P
No ale cóż zaczynam atak. Jadę bardzo powoli, nie forsując się, nie wymuszając na ludziach pierwszeństwa. Droga momentami trochę błotnista, z paroma luźnymi kamieniami, ale generalnie bez tragedii. Są też fajne odcinki jak tutaj, zrobiłem zdjęcie korzystając z chwili samotności:
Żałuję, że nie zrobiłem więcej zdjęć szlaku, bo to byłby hit. Podjazd z wyjątkiem kilkudziesięciu metrów udało się podjechać. A były bardzo trudne fragmenty, techniczne, bo o sporym nachyleniu i luźnej nawierzchni. Praktycznie jest to szlak turystyczny. Niestety odpadłem od ściany w jednym miejscu i musiałem kawałek podprowadzić. Ale oprócz tego to mogę powiedzieć, że jestem z siebie zadowolony. Z drugiej strony nie było to takie wyzwanie, jak na Mogielicy. :P
Na górze sporo ludzi, chwilę łapię oddech i wbijam na wieżę. Przepuszczając schodzących ludzi czuć jak cała wieża pracuje, dziwne uczucie. Wychodzę na wysokość lasu, zaczyna delikatnie wiać, ale nie jest źle. No i szczyt.
Widok - oczywiście bardzo fajny, ale nie zrobił na mnie jakiegoś piorunującego wrażenia. Będąc na szczycie tak naprawdę nie byłem świadomy ile tutaj widać miejsc! Dopiero na zdjęciach i szybkim OSINT widać co to.
Po kolei, prawdopodobnie Elektrociepłownia PGE Energia Ciepła S.A. Kraków:
RTCN Kraków Chorągwica:
Widok na południowy-zachód:
Nieopodal widać Nowy Wiśnicz i tamtejszy zamek:
Brzesko i tamtejsze przekaźniki, wydawały się być bardzo blisko:
Elektrociepłownia 2 Zakładów Azotowych Tarnów-Mościce:
Tarnów! Bloki na osiedlach, Kościół bł. Karoliny i bania :D
Wieża w Melsztynie, a na drugim planie góra Wał:
Iwkowa u podnóża góry:
Mogielica z wieżą widokową:
Widok gdzieś na południowy-wschód:
Załapały się jeszcze Niedomice, prawdopodobnie kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Szkaplerznej w Dąbrowie Tarnowskiej i ledwo widoczna plamka po prawej stronie to prawdopodobnie Elektrownia Połaniec:
Tyle udało mi się namierzyć. Schodzę z wieży, nawet nie wychłodziłem się za bardzo i czuję się całkiem dobrze.
Po chwili zaczynam ostrożnie zjazd, żeby nikogo nie uszkodzić.
Drogę powrotną zaczynam od zjazdu po południowym stoku, gdzie już w ciszy, z dala od ludzi robię przerwę na jedzenie:
Dalej przez górki przebijam się w stronę Jeziora Czchowskiego. Gdzieś w dolinie:
Jest i Zamek Tropsztyn:
I Jezioro Czchowskie:
Stety/niestety powrót był częściowo drogą krajową, która była o tej porze tak ruchliwa, że ciężko mi było w ogóle włączyć się do ruchu. Tam, gdzie był chodnik to z niego korzystałem, a potem fragment poboczem. No a dalej trasa już klasyczna, można powiedzieć znana i lubiana, doliną Dunajca, trochę VeloDunajec. Jeszcze baszta w Czchowie:
Brodzenie w Rudzonce. Przejechałem sobie przez nią kilka razy próbując nieco oczyścić opony z błota, ale na niewiele się to zdało.
Wycieczka momentami przypominała trochę tą na Mogielicę, choć to nie ten poziom. :P Jazdę zniosłem całkiem dobrze, choć już pod koniec byłem mocno zmęczony. Strategiczne rozłożenie sił, uzupełnianie energii i nawodnienie były kluczem do przetrwania. Termometr w liczniku w słońcu pokazywał momentami nawet 25°C. Całkiem fajna i udana wycieczka.
Wysokość max: 514m