Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2023

Dystans całkowity:691.85 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:32:59
Średnia prędkość:20.98 km/h
Maksymalna prędkość:63.71 km/h
Suma podjazdów:3312 m
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:98.84 km i 4h 42m
Więcej statystyk

Wał

Poniedziałek, 31 lipca 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Koszyce Wielkie - Zgłobice - Błonie - Dąbrówka Szczepanowska - Lubinka - Wał - Lubinka - Szczepanowice - Błonie - Zgłobice - Zbylitowska Góra - Mościce - Tarnów
POGODA: temperatura 25.1°C - 18.9°C, słonecznie

Popołudniowy wyjazd na Wał. Początkowo całkiem dobre warunki do obserwacji. Choć Tatr nie było widać, to swoją obecnością zaskoczyły kominy ArcelorMittal, potem coś się pogorszyło.









Zawada, Wola Rzędzińska

Niedziela, 30 lipca 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
TRASA: Tarnów - Zawada - Łękawica - Skrzyszów - Wola Rzędzińska - Tarnów
POGODA: temperatura 24.8°C, pochmurno, wiatr delikatny zachodni

Dębica, Pilzno

Niedziela, 23 lipca 2023 · Komentarze(4)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Rzędzin - Pogórska Wola - niebieski szlak rowerowy przez las - Diabli Kamień - lasy w okolicy Czarnej - Grabiny - Dębica - Latoszyn - Kopaliny - Dobrków - Pilzno - droga nad Łękami Dolnymi i Górnymi - okolice Szynwałdu - Skrzyszów - Wola Rzędzińska - Okrąglik - Wola Rzędzińska - Tarnów
POGODA: temperatura 29.8°C, w słońcu ponad 33°C, słonecznie, częściowo pochmurnie, wiatr dość intensywny południowo-zachodni, w terenie miejscami mokro

W sobotę jakoś nie mogłem się zebrać, pogoda była też jakaś niepewna.
Wyruszyłem w niedzielę w trasę do Dębicy i Pilzna, w planach stówa.

"Diabli Kamień" w lesie między Wolą Rzędzińską, a Pogórską Wolą:

Droga na południe od Czarnej, nie polecam...


Trochę bardziej na południowy wschód już OK:

Przejeżdżam przez bardzo ładny Rezerwat Torfy, fajna ścieżka wśród krzewów jagodowych:



W ogóle w pewnym momencie mam wrażenie, jakbym był nad morzem, las sosnowy, zapach, piasek, a za tą wydmą pewnie już morze. :P

Na wyjeździe z lasu ładna kapliczka św. Huberta:


Na jakiejś wiosce przed Dębicą prawie wpadam na rozbite szkło na pięknym asfalcie. I to rozd...one w dwóch miejscach, aż się zatrzymałem i to zgarnąłem ile się da. Głupota ludzka nie zna granic. Trzeba być czujnym cały czas.
Pod prywatnym stawem pod Dębicą, widok na południe:

Komin na terenie zakładu oponiarskiego "Dębica":

Most na Wisłoce, już chyba nim kiedyś przejeżdżałem:

Wisłoka:

Kościół pw. Krzyża Świętego i Matki Boskiej Bolesnej w Dębicy, elewacja na wieży trochę nadgryziona zębem czasu:

Rynek w Dębicy:

Przesmyk, którego nie mogłem znaleźć:

I kawałek dalej mostek na rzece Ostra:

Latoszyn Zdrój, dużo tutaj ciekawych rzeczy:





Kontynuuję jazdę w kierunku Pilzna na południe terenem, podjazd konkret, chyba max 18%, ale za to po bardzo dobrej szutrowej nawierzchni:

Zbaczam trochę z głównego szlaku na stronę północną w celu zobaczenia punktu widokowego:


Widać też Dębicę:

I chyba Połaniec:


Wieje mocno z południa:

Z innego miejsca widać z kolei Górę św. Marcina:

Oraz sam Tarnów, tutaj blokowiska, "bania" i jakiś kościół, prawdopodobnie Karoliny Kózki:

Po drodze jeszcze jedna ładna kapliczka:

Ze wzgórza widać Jezioro Pilzno, zwane też Jeziorem w Mokrzcu:





Zjeżdżam ze wzgórza i przekraczam Wisłokę po raz kolejny mostem na drodze krajowej:

W Pilznie przerwa na lody, uzupełnienie płynów i kurtynę wodną. :)
Ostatnio, gdy tu byłem, rynek był w remoncie.
Kościół pw. Świętego Jana Chrzciciela:

Potem szybko z wiatrem docieram w okolice Lipin, żeby skręcić na zachód w lokalną drogę w kierunku Łęk.
Częściowo asfaltem, a częściowo szutrem jak się okazało, a nie jest to zaznaczone na mapie, także do poprawy.
Wygląda, że szutrowy fragment, który kiedyś jechałem nadal jest szutrem po tylu latach. :o Nawet nie mogę teraz znaleźć tej wycieczki. W każdym razie takie polne szutry czy raczej żwirki to już rzadkość.
Gdzieniegdzie już po żniwach:

Wspomniana droga szutrowa:



Tatr nie widać:

Ale jest Jaworz i Sałasz:

Dość wymagające 100 km, niby nie jakoś bardzo gorąco, ale w Pilznie już miałem trochę dość. Trochę lekceważąco podszedłem do tej trasy, nie wziąłem tak pod uwagę temperatury, wiatru, a na początku miałem za mocne tempo.

Zawada, Skrzyszów

Czwartek, 20 lipca 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Zawada - Skrzyszów - Tarnów
POGODA: temperatura 21.4°C - 20.0°C, częściowo słonecznie, częściowo spore zachmurzenie, pod koniec lekki deszcz, prawie bezwietrznie

Miała być leniwa przejażdżka, a na Marcince okazuje się, że deszcz za chwilę złapie mnie od zachodu. Decyduję się jednak zrobić szybką ucieczkę przez Skrzyszów, co prawie się udało, na ostatnich kilkuset metrach łapie mnie delikatny deszczyk. Temperatura bardzo przyjemna do jeżdżenia, jakby nie lipcowa.




Niepołomice

Sobota, 15 lipca 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Mościce - Bogumiłowice - Dwudniaki - Las Radłowski - Borzęcin - Rudy-Rysie - "Las Placek" - Bartucice - Okulice - Bogucice - Gawłówek - Puszcza Niepołomicka - Niepołomice - Wiślana Trasa Rowerowa przez Uście Solne, Kopacze Wielkie - Wietrzychowice - VeloDunajec - Ostrów - Mościce - Tarnów
POGODA: temperatura 32.5°C - 18.9°C, w słońcu w ruchu 36°C, niemal bezchmurnie, upał, wiatr delikatny, zmienny

Pogoda piekarnikowa, lato rozkręciło się na dobre, przyszedł czas na powtórkę z nocnego kręcenia po WTR/VD. Na szybko rysuję ślad do Niepołomic prowadząc przez lasy jak się da, żeby złapać jak najwięcej cienia za dnia, Las Radłowski, Puszcza Niepołomicka oraz "Las Placek" jak roboczo określiłem las pomiędzy tymi dwoma pierwszymi, a dla którego nie znalazłem oficjalnej nazwy.

Około 15:00 powoli wyjeżdżam z miasta przedzierając się przez remonty, dziury, krawężniki, ciągi pieszo-rowerowe z chrzanionej i nierównej kostki brukowej. Jest ciepło, ale bez jakiegoś ekstremum.

Dojazd do Lasu Radłowskiego standardowo. Omijam większość głównego asfaltu i jadę równoległym szutrem. W lesie na mostku:

Wjeżdżam na patelnię na południe od Borzęcina.
Kościół w Borzęcinie:


Próbuję znaleźć wjazd do kolejnego lasu, ale nie ma, musiałem znaleźć inny:


Przejeżdżam przez Rudy-Rysie i wpadam w "Las Placek", chwila przerwy na jedzenie:

Główna droga przez las jest dziwna, fragmentami jakieś resztki starego asfaltu. Lepiej byłoby może pojechać drogą równoległą.

Potem Bartucice, Okulice, znana mi już okolica z zeszłorocznych wycieczek.
Fragment VeloRaba przed kładką na rzece. Słońce przypieka. Na południowym horyzoncie pojawiają się jakieś górki.


Kładka na Rabie:

Raba, chyba trochę brudna po ostatnich opadach deszczu:

Chwilę później zaczyna się Puszcza Niepołomicka, akurat trasa wyznaczyła mi się taka sama jak kiedyś:

Na postoju atakuje mnie kilka bąków bądź gzów (tak to się odmienia?), na szczęście mam przy sobie odpowiedni środek, który je odstrasza i mam spokój.


Wyjeżdżam z lasu i praktycznie jestem w Niepołomicach, robię tankowanie w Groszku. Podstawowe założenie spełnione, czyli dojazd do Niepołomic przed zachodem słońca. Miasto ładnie prezentuje się w późnopopołudniowym świetle. Kiedy przeglądam mapę zagaduje mnie jeden z rowerzystów z Bochni, którego pozdrawiam. :) Wymieniliśmy parę zdań i ruszyłem na objazd miasta.
Małopolskie Centrum Dźwięku i Słowa:


Kościół pw. Dziesięciu Tysięcy Męczenników w Niepołomicach:

Centrum Niepołomic:


Zamek Królewski:

Błonia Niepołomickie, bardzo przyjemne miejsce:






Zamek Królewski z innej perspektywy:

Uciekam z miasta. Wjeżdżając na WTR pojawiają się wyraźnie kominy ArcelorMittal:


Po drodze wyłania się szereg innych ciekawych obiektów, Wisła:

"Ni z gruchy ni z pietruchy" pojawiły się Tatry :D

I jakieś inne okoliczne górki:

Zachód słońca, bardzo wyraźny, nie przykryty praktycznie żadnymi chmurami:


Chorągwica:

Tutaj robię przerwę na jedzenie i przygotowanie do nocnej jazdy. Do szału doprowadzają mnie te latające "chrabąszcze" bezsensownie obijające się o mnie... Nienawidzę owadów. Pojawiają się też komary, ponawiam aplikację "specyfiku".
W międzyczasie na niebie pojawiają się piękne kolory:


Rozpoczynam samotne "surfowanie" po czeluściach WTR. Na tym odcinku jestem po raz pierwszy, także nowy achievement do kolekcji. Mijam trochę rowerzystów i rolkarzy zmierzających w przeciwnym kierunku. Robi się przyjemna temperatura. W powietrzu tony muszek, ciem i innego robactwa. Uświadamiam sobie, że zaraz będzie ciemno, a ja mam przed sobą jeszcze 100 km... Morale upada. To przejście w tryb nocny jest nieprzyjemne, szczególnie podczas samotnej jazdy, ale jak już całkiem zrobi się ciemno, to już leci.

Nogi się kręcą, nie ma ostatnich problemów z kroczem za sprawą innych spodenek, za to tyłek jakiś bardziej niezadowolony, ale generalnie jest OK. Dojeżdżam do Nowego Brzeska i charakterystycznego mostu o ruchu wahadłowym. Za plecami majaczy mrugająca Chorągwica i kominy Nowej Huty.

Potem fragment prowadzony drogami publicznymi. Przypominam sobie te miejsca z poprzednich nocnych eskapad. Trasa jest dość dobrze oznakowana, nie potrzebuję nawigacji.

Docieram do mostu na Rabie w Uściu Solnym, początkowo sądząc, że to most na Wiśle w Sokołowicach, już miałem jechać na wprost, ale na szczęście sprawdziłem mapę. :P Przekroczyłem rzekę i mijam po prawej stronie wieś, w której centrum jest jakaś impreza, ludzie kręcą się też po Velo. Dobrze jest od czasu do czasu wjechać w cywilizację z tych ciemności.

Mijają kolejne kilometry, wraz z ostatnimi promieniami słońca zniknęły też prawie wszystkie owady. Jedzie się przyjemnie, jest ciepło w porównaniu z nocą sprzed tygodnia, temperatura oscyluje w okolicach 20°C, tylko miejscami jest chłodniej. Tym razem wziąłem ze sobą coś cienkiego z długim rękawem, jakkolwiek paradoksalnie to brzmiało wyjeżdżając w 30 stopniowy upał, ale jednak się nie przydało. Trochę znikąd pojawia się delikatny wiatr wschodni. W pewnym momencie gaśnie większość oświetlenia dróg w okolicy, to znak, że prawdopodobnie wybiła północ.

Jest i most w Sokołowicach, w pewnym sensie zaczynam czuć się jak w domu. :P Stąd nie tak daleko do mostu na Uszwicy w Kopaczach Wielkich, a potem most na Kisielinie. Docieram do ujścia Dunajca do Wisły.

Potem końcówka WTR, choć w praktyce jedziemy wzdłuż Dunajca. Ostatnio na zjeździe z WTR z pobliskiego domu szczekało mnóstwo psów, jeden chyba za mną biegł, dzisiaj trochę stresowałem się przed tym fragmentem. :P Włączyłem latarki na mocniejszy tryb i zastosowałem taktykę "ogień na tłoki". Obyło się bez przypału, tym razem poszło gładko, choć znowu szczekały.

Tak jak ostatnio postój również pod wiatą w Wietrzychowicach. Okazuje się, że z południa też coś zaczyna wiać. :P

Potem już klasyczny przejazd VeloDunajec, w miarę spokojnie.
W Tarnowie przejeżdżając przez centrum mijam okoliczną patologię dyskotekową.

Wyszedł konkretny dystans, mocno mnie ten wyjazd umęczył, nie wiem czy nie bardziej, niż ostatnie ponad 220 km. Nie myślałem w ogóle o żadnym dokręcaniu do 200 km. Przyjeżdżam do domu na około 3 w nocy. Fajny to był powrót do lat 2017/2018, gdzie miały miejsce pierwsze przejazdy WTR.

Kładąc się spać, kiedy zaczyna już świtać, dostrzegam jeszcze wschodzący, wąski sierp księżyca:


Na koniec bonusowy kos zbierający się do lotu w deszczu:


Księżyc, ale sprzed kilkunastu dni:

Wpis techniczny

Niedziela, 9 lipca 2023 · Komentarze(0)
Po ostatnim biciu rekordu przyszedł czas na szybki maintenance Accenta.
Czyszczenie, smarowanie i podmiana łańcucha na #1. Sztuka #2 wyciągnięta może o milimetr bardziej niż #1. Czyszczenie kasety, korby.
Kontrola kół, kręcą się lekko, piasty bez luzów, szprychy OK, bicie delikatne góra-dół.
Przewinięcie owijki po lewej stronie po ostatnim poluzowaniu się korka. Dobrze byłoby podmienić je na takie rozporowe na imbus.
Brak luzu na suporcie, korby kręcą się lekko.
Brak luzu na sterach.
Ogólne przetarcie z kurzu, również koła.
Przepak podsiodłówki.

Busko-Zdrój, Pińczów

Piątek, 7 lipca 2023 · Komentarze(0)
TRASA: Tarnów - Mościce - Biała - Łęg Tarnowski - Chorążec - Sieradza - Odporyszów - Gorzyce - Zalipie - Samocice - Nowy Korczyn - Strożyska - Nowa Wieś - Poddębie - Bilczów - Hołudza - Podlesie - Busko-Zdrój - Grochowiska - Włochy - Pińczów - Skrzypiów - Młodzawy Duże - Kozubów - Zagaje Dębiańskie - Dębiany - Bieglów - Kobylniki - Topola - Cudzynowice - Kazimierza-Wielka - Łyczaków - Donatkowice - Łapszów - Koszyce - Sokołowice - Kępa Sokołowska - Wiślana Trasa Rowerowa na wschód - Wietrzychowice - VeloDunajec na południe - Ostrów - Mościce - Tarnów
POGODA: temperatura 26.8°C - 14.1°C, 33.0°C w słońcu, słonecznie, częściowe zachmurzenie, delikatny wiatr północny, później mocniejszy z zachodu

Spontaniczny wypad eksploracyjny na północ.
Czwartek, 12:00, coś we mnie pęka i biorę urlop na następny dzień. Pogoda zapowiada się idealnie. Na szybko planuję trasę, miał być Połaniec i Busko-Zdrój, ale stwierdzam, że ciekawiej będzie przeciągnąć pętlę bardziej na zachód, Nadnidziański Park Krajobrazowy i Kozubowski Park Krajobrazowy, i tak, najważniejsze punkty orientacyjne to most na Wiśle w Nowym Korczynie, Busko-Zdrój, Pińczów, Kazimierza-Wielka i most na Wiśle, tym razem w okolicach Koszyc. Mosty są kluczowe, ponieważ na dużych rzekach nie ma ich zbyt dużo, dystans w linii prostej między Nowym Korczynem, a Sokołowicami to 20 km, więc trzeba trochę pod nie planować trasę. Dróg wojewódzkich, czy krajowych unikam jak ognia, staram się poprowadzić ślad drogami lokalnymi. Potem jeszcze korekta komend do nawigacji.

Początek przez Mościce, do Zalipia dojeżdżam mniej lub bardziej znanymi drogami. Niebo zakryte jest jakby firanką, dzięki czemu nie praży tak mocno.

W zdecydowanej mierze jakość dróg bardzo w porządku.

Wpadam na chwilę na WTR przed Nowym Korczynem.

Dojeżdżam do mostu im. Wincentego Witosa na Wiśle. Dostępny jest dobrej jakości ciąg pieszo-rowerowy. Przejazd przez most oznacza jednocześnie wjazd na teren województwa świętokrzyskiego.


Za Nowym Korczynem krótka przerwa.


Tu chyba widać kościół w Strożyskach:




Około godziny później kolejna przerwa na refill, fajne miejsce w cieniu, okolice Budzynia.

Stąd już nie tak daleko do Busko-Zdroju.

W Busko-Zdroju spędzam trochę czasu kręcąc się po Parku Zdrojowym i okolicy. Ulgę przynosi kurtyna wodna ustawiona na ul. 1 Maja obok parku. Park bardzo ładny i zadbany.








Tężnia solankowa:



W parku znajduje się też taki pomnik: "W uznaniu sportowych osiągnięć kolarzy Ziemi Buskiej".



Zaraz przed tym jak miałem się już zbierać w dalszą drogę stoczyłem krótką potyczkę słowną z pewnym "dziadem-kuracjuszem", który się do mnie dowalił. Na tyle wyprowadziło mnie to z równowagi, że prawie do samego Pińczowa przeklinałem na to pod nosem. Niewiarygodne, jaki niektórzy ludzie potrafią mieć mindset. A może po prostu był chory...
Wnerwiony spadam z Buska. Niewiele dalej zaczyna się taki twór, niby ścieżka rowerowa, ale ma dostawioną drugą część tej samej szerokości, ale o dużo gorszej nawierzchni, położyli tą ścieżkę na starej drodze?

W lesie jest już jedna "nitka":


Takich ilości ściętego drewna w jednym miejscu jeszcze chyba nie widziałem:


Potem kawałek szutrów, całkiem fajnie udało się trafić z nawierzchnią.

Po drodze, w lesie, taka farma fotowoltaiczna.

Wyjeżdżam z lasu i będąc praktycznie na ostatniej prostej do Pińczowa przejeżdżam przez Włochy ;) Wiatr jakiś taki zachodni, więc nie pomaga.

Na szybkim zjeździe dość prędko przekonałem się o tym, że Pińczów od północy opiera się na zboczach wzgórz wchodzących w skład Garbu Pińczowskiego, jednocześnie otwierając ładny widok na południe. Tym sposobem w mgnieniu oka znalazłem się w centrum miasta. :D Chciałem jednak spróbować znaleźć fajne miejsce z widokiem, dlatego zawróciłem i robiłem jakieś 60 m przewyższenia. Początkowo nie udawało się, aż w końcu, dość przypadkowo, mym oczom ukazało się coś takiego:

Okazało się, że to kaplica pw. św. Anny, widać, że w czasie trwającego remontu. Okolica zadbana, trawa skoszona. A wszystko na zboczu, z którego widać piękną panoramę na całą okolicę. Momentalnie skojarzyło mi się to z ruinami Zamku Tarnowskich, z których jest widok na Tarnów.

W dole Pińczów i rzeka Nida. Jakoś kompletnie nie byłem świadomy, że te okolice są tak pofalowane.








Kaplica jest zamknięta, ale w drzwiach jest dziura, przez którą przełożyłem obiektyw. :) Tutaj widać głównie przedsionek.

Zapomniałem wcześniej dodać, że po jakichś 15 km od startu zaczęła puszczać owijka po lewej stronie, bo korek się poluzował... Więc na szybko zawinąłem sznurkiem z podsiodłówki. BTW. Ultra Tobołek nie był jeszcze tak wypełniony w akcji.

Tutaj już na dole przy Zalewie Pińczowskim.



Spomiędzy drzew widać jak na dłoni wcześniej odwiedzoną kaplicę.

Rozpoczynam w pewnym sensie drogę powrotną, kieruję się na południe przekraczając Nidę.


Kaczuchy. Niby były zaraz przy brzegu, ale jednak widać jak niski poziom wody jest w rzece.

Jeszcze rzut okiem na okoliczne wzniesienie, tam też muszą być fajne widoki.


Za Pińczowem miałem w planach przejazd przez las, ale pierwszy wjazd jest tragiczny, sam piasek, nie da się jechać.

Dopiero chyba kwadrat dalej jest super droga.

Tzw. gravel klasy premium ;)



Okoliczne pola:

I jeszcze rzut okiem na prawdopodobnie Garb Pińczowski:

Patrząc na to wzniesienie miałem wrażenie, jakby było sztuczne, ale chyba nie jest. :P

Później przedzieram się przez Kozubowski Park Krajobrazowy, który zaskakuje mnie kilkunastoprocentowymi podjazdami w lesie. Na szczęście oddaje w postaci fajnych widoków na południe.

Tutaj możliwe, że w tle to nawet pasmo z Jaworzem i Sałaszem:


W każdym razie zaczynają się urocze widoki na okoliczne pola i wzniesienia. Tak jak na południe od Wisły, tutaj też mnóstwo jest gospodarstw rolnych, prawie przy każdym domu stoją jakieś maszyny, czy ciągnik.





W Cudzynowicach wjeżdżam na kolejną dzisiaj dedykowaną ścieżkę rowerową:

I tym sposobem dojeżdżam do Kazimierzy-Wielkiej, tutaj przy Stawach Kazimierskich:

Tutejsza baszta:


Przydrożny krzyż za miastem:

Zbliża się zachód słońca, jadę w kierunku Koszyc.


Ostatnie promienie słońca na wjeździe do Donatkowic:

Fragment terenowy pośród pól, bardzo uroczy, szczególnie w tym świetle, choć trochę się spóźniłem.








Zaczyna się zjazd w dość ciemnym wąwozie, po drodze objawia się województwo małopolskie:

W końcu dojeżdżam do Koszyc:

Chwilę później do Mostu Marszałka Marka Nawary:




No i tutaj mam dylemat co zrobić. Trasa była zaplanowana na wariant krótszy, przez Radłów, ale że noga jeszcze podaje decyduję się na rozszerzenie i dalszy powrót przez WTR oraz VeloDunajec. Teoretycznie jest to wariant bardziej bezpieczny ze względu na ruch samochodowy. Poza tym, nigdzie nie muszę się śpieszyć, a doświadczenie w nocnej jeździe po WTR/VD już mam. Pojawiły się niestety problemy z dyskomfortem w kroczu, które skutecznie utrudniały jazdę, muszę to zweryfikować, czemu tak się czasami dzieje. W każdym razie udało się to trochę załagodzić i dało się jechać. Jak na tyle kilometrów w nogach udało się utrzymać zdrowe tempo. Mimo, że było ciemno kojarzyłem wiele miejsc po drodze, jak np. pewnego rodzaju uskok w okolicach zdaje się Nowopola. Jak już odpaliłem maszynę to pociągnąłem stint do Wietrzychowic, tam ostatnia przerwa na jedzenie. Na postoju robiło się chłodno, jednak 15°C na krótki rękawek i spodenki to trochę za mało. :P
Po drodze oczywiście kilkukrotnie były spotkania z sarnami oraz ze dwa razy z lisami. Z ludzi minąłem jednego faceta pieszo i jakąś dwójkę na rowerach chyba za Wietrzychowicami. W międzyczasie pojawił księżyc, próbował przedostać się przez chmury.
Pod Glowem zorientowałem się, że licznik nie chce włączyć podświetlenia, bo bateria jest słaba (tzn. licznik informuje, że nie da rady, a nie, że nie działa i koniec, taki jest inteligentny :P), trochę zawał, bo nie chciałbym, żeby się wyłączył na tym etapie.
Wraz z chłodem w powietrzu sporo wilgoci, przez chwilę nawet delikatna mgła. Praktycznie całe oświetlenie dróg o tej porze jest wyłączone.
Generalnie prawie od początku delikatnie bolała mnie lewa stopa, to od ostatniego mocniejszego przejazdu, ale na szczęście nie przeszkadzało to bardzo w jeździe.
Będąc na wysokości EC2 robię na szybko ostatnie zdjęcie kominów z księżycem, bardziej w celach reportażu, niż estetyczno artystycznych. :P Brak statywu.


No i tym sposobem, nie zakładając tego tak naprawdę, zrobiłem życiówkę jeśli chodzi o dystans. :D Nowy rekord, 226 km, poprawiony symbolicznie, bo z dotychczasowych 223 km, ale jednak.

Na drugi dzień nie chciało mi się tak pić, więc wygląda, że udało się odpowiednio zadbać o nawodnienie organizmu. Okazało się, że jedzenia miałem aż za dużo, zostało kilka batonów orzechowych, więc na trasie uzupełniałem dwa razy tylko płyny w sklepach.
W ciągu dnia było dość ciepło, ale nie były to jakieś ekstremalne temperatury.

Max wysokość: 336 m n.p.m. na wzgórzu w Pińczowie.

Las Radłowski

Niedziela, 2 lipca 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Mościce - Ostrów - Bogumiłowice - Łętowice - Lasy Radłowskie - Brzeźnica - Radłów - Glów - VeloDunajec - Ostrów - Mościce - Tarnów
POGODA: temperatura 23.8°C - 25.9°C - 20.6°C, spore zachmurzenie, częściowo słonecznie, mocny zachodni wiatr

Dzisiaj objeżdżanie południowej części Lasu Radłowskiego, granie w Pacmana na leśnych kwadratach i lawirowanie między deszczami.
Wjazd do lasu Wielką Drogą Królewską, tj. czerwonym szlakiem rowerowym. Mostek na Uldze jak był tak dalej stoi.

Paręset metrów dalej skręcam w lewo i jadę na południe ile się da. Zatrzymuję się przy jakimś stawie w okolicach Dębiny Zakrzowskiej:


Potem kieruję się całkiem na zachód, żeby odbić na północ przy krawędzi lasu.

Po drodze objeżdżam jeszcze dwa kwadraty, a potem różnymi zygzakami.



Kończę objeżdżanie części południowej, wjeżdżam na wiadukt nad autostradą i linią kolejową, gdzie widać wyraźnie, że pogoda się łamie. Od zachodu po całej szerokości ciemno. Na radarze widzę opady na północy. Wiatr wydaje się czasami zawiać z północnego-zachodu, decyduję się na wykonanie manewru pt. rajd na Radłów i powrót VeloDunajec. Las osłoni mnie od wiatru, a powrót powinien być częściowo z wiatrem, a na pewno do Radłowa. Okazało się, że nawet w lesie wiało, ale na pewno nie tak, jak na otwartej przestrzeni. Trochę strach, wiatr może nie był jakoś bardzo mocny, ale nigdy nie wiadomo, czy zaraz coś się nie położy.


Przebijam się do Brzeźnicy i widzę to :D Czarne chmury jeszcze bliżej. Także dość konkretnie mnie to zmotywowało do dalszej jazdy, w Radłowie byłem kilkanaście minut później, z wiatrem średnia spokojnie powyżej 30 km/h.

Na odcinku Radłów - Glów też wyglądało to bardzo ładnie:


Tu już na VeloDunajec i faktycznie częściowo z wiatrem w plecy, częściowo z bocznym udało się dojechać sprawnie do Ostrowa.


Widać delikatne smugi deszczu:

Ostatecznie udało się uciec przed deszczem, choć było blisko. W Tarnowie w centrum trochę mokro, także coś przeszło przede mną, jednocześnie za mną, będąc w mieście, w Lesie Radłowskim padał deszcz. Sporo było w tym wszystkim szczęścia. ;)
Temperatura do jeżdżenia idealna.
Lewe kolano praktycznie nie bolało, ale za to lewa stopa trochę tak, było dość intensywnie kręcone. Kusi założyć jakieś laczki ~30mm i pośmigać po szosie więcej, jednak 45mm na niskim ciśnieniu daje jakieś opory toczenia no i powietrza.

Na koniec złapany na kominie kos: