Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2017

Dystans całkowity:641.12 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:30:16
Średnia prędkość:21.18 km/h
Maksymalna prędkość:54.30 km/h
Suma podjazdów:2078 m
Maks. tętno maksymalne:197 (98 %)
Maks. tętno średnie:157 (78 %)
Suma kalorii:14056 kcal
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:106.85 km i 5h 02m
Więcej statystyk

Puszcza Niepołomicka

Środa, 16 sierpnia 2017 · Komentarze(2)
TRASA: Tarnów - Ostrów - (Velo Dunajec) - Wietrzychowice - (Wiślana Trasa Rowerowa) - Nowe Brzesko - Wola Zabierzowska - Puszcza Niepołomicka - powrót do Tarnowa tą samą drogą - Zawada - Tarnowiec - Tarnów
POGODA: temperatura 31.3°C - 19.4°C, początek bezchmurnie, upał, widoczność dobra, jakiś delikatny, zmienny wiatr

Plan treningowy na dzisiaj: przynajmniej 200 km. Trasa głównie VD i WTR.

Wyjazd opóźniony, trzeba było załatwić jeszcze parę nagłych spraw. Start koło 12:20, miał być o 10:00. Torba z narzędziami poszła na ramę, nawet nie było dużego problemu zmieścić pod nią litrową butelkę w koszyku. Plecak i tak ważył ponad 3 kg, czas w końcu założyć ten bagażnik...

Początek średnio się jechało, pełne słońce, ciężki plecak, upał, do tego jakby leki, północny wiatr.


Na wlocie na WTR smaruję łańcuch, lecimy dalej. No ciepło jest, a jadę prawie cały czas w słońcu. Jest dużo odcinków na VD i WTR gdzie jest kompletna dzicz, prawie nie ma cywilizacji. Są tego plusy i minusy, ale przynajmniej można odpocząć, ładnie jest:






No i dojeżdżam do miejsca, gdzie byłem ostatnio. Widać teraz wyraźnie, że świecący punkt na prawo to maszt telekomunikacyjny, są nawet dwa. :P Ale świeci raczej ten po lewej. Na beta.btsearch.pl jest wgl tylko jeden maszt. Jakoś nie mogłem dostrzec z tego miejsca Chorągwicy.




Dalej jadę jeszcze kilkanaście kilometrów wałami, w końcu kończy się asfalt i zmienia w szutrówkę, tak jadę może kilkaset metrów po czym znaki wskazują na zjazd z wału i na tym WTR się póki co kończy. Dalej na wałach droga jest trochę gorsza, ale do przejechania, szosówką raczej nie polecam. Od kilkunastu kilometrów mam wyższy puls niż zwykle, jadę jeszcze lżej, żeby go zbić. 

Następnie jadę w sumie jak popadnie, byleby dobić do 100 km, toczę się drogą z pierwszeństwem, początkowo wzdłuż wału, później odbija na południe. Dojeżdżam do drogi wojewódzkiej, jadę dalej na wprost, po chwili widzę na horyzoncie maszt na Chorągwicy :) pierwszy raz za dnia. Mijam "Bobrowe Rozlewisko" i na spontanie dojeżdżam do... Puszczy Niepołomickiej. :P Żeby schronić się przed słońcem wjeżdżam do lasu, pierwsze kilkadziesiąt metrów asfaltu tragiczne, później za szlabanem już spoko. Do 100 km zostało 7 km. Od razu czuć ulgę, nie ma słońca, ciut niższa temperatura i od razu tętno niższe, widocznie z deka się przegrzałem.




W lesie ładnie, ale jakoś mnie nie zachwyca tak jak Las Radłowski. W końcu wybija setka, czas zawracać. Ludzi w Puszczy wgl strasznie dużo w porównaniu do WTR, gdzie prawie nikogo nie ma, może ze względu na upał. Tutaj jeżdżą całe rodziny.

Parafia Opieki NMP w Zabierzowie Bocheńskim:


Jest i Chorągwica, na fotę załapał się nawet paralotniarz:


Tak mniej więcej wyglądają wały poza WTR:




Tak wygląda kawałek szutrowego WTR:


Tutaj znalazłem lampkę tylną identyczną jak moja, byłem pewny, że mi odpadła, ALEEE nie. Była w lepszym stanie, świeci. :P Oczywiście zostawiłem, może właściciel jeszcze znajdzie.

Słońce schowało się za chmurami, W KOŃCU zaczęło się ochładzać.

Most na Wiśle w Nowym Brzesku. Nagle przypomniało mi się, że przecież przechodziliśmy tędy podczas pielgrzymki do Częstochowy, most jest można powiedzieć charakterystyczny, bo długi i jednokierunkowy z sygnalizacją świetlną.


W Ispinie zatrzymuję się na bułę na MORze.

A tak wygląda Wisła z mostu:




Następny dłuższy postój na MORze w Kopaczach Wielkich, a później w Glowie...


... gdzie zastałem takiego kompana:


Później raczej bez przygód. Od czasu do czasu pojawiały się sarenki. Zacząłem czuć lekko prawe kolano, dlatego czasami przerzucałem trochę obciążenia na lewą nogę i do końca było ok. Z każdą wymianą bidonu na nowy na plecach robiło się coraz lżej i jechało się super. Pojawił się przyjemny chłód i w końcu napój zrobił się chłodny. 

Dojechałem do Tarnowa i czułem się bardzo dobrze. Do tego stopnia, że pokręciłem się chwilę po mieście i pojechałem na Lotniczą zobaczyć, czy działa już nowe oświetlenie (nie działa, za to Park Biegowy koło 1 w nocy tak :P ). A później, żeby nie było tak łatwo, Marcinka. Podjazd bardzo na luzie. Na górze nikogo nie ma. Zjazd do Tarnowca i dalej do Trn. Jeszcze parę interwałów i do domu.

Okazuje się, że najbardziej męczący był dzisiaj upał i słońce, a nie sama trasa. Trochę mnie spiekło, ale nie jest tak źle, jak to wyglądało. No i jakby nie było wskoczyła życiówka, kondycyjnie nadzwyczaj dobrze, ale nie poczytuję sobie tego tripu za nie wiadomo jakie osiągnięcie, profil trasy płaski jak stół, już bardziej płasko chyba się nie da, na ścieżkach bardzo dobra nawierzchnia, naprawdę super się sunie. Nijak idzie to porównywać do poprzedniego rekordu z wycieczki na Mogielicę. Tam było mnóstwo przewyższeń. 

Paliwo:
- 1x baton musli z Biedry
- 3x wafel czekoladowy
- 3x buły (100g każda)
- 4 litry herbaty

Picia mi nie zabrakło, ale chyba jednak piłem trochę za mało.

Ostatnio czyściłem pulsometr, zresetowałem ustawienia i przypomniałem sobie przy okazji, że ma on przecież funkcję sygnalizowania dźwiękiem, no i włączyłem ją i w nocy przynajmniej wiem z mniej więcej jakim tętnem jadę. :) Btw, 22% trasy było wgl przejechane na tętnie poniżej pierwszego progu, dlatego nie zostało to doliczone do stref. Co ciekawe, nie byłem ani sekundy w najwyższej, teoretycznie beztlenowej strefie, nawet na podjeździe na Marcinkę. 

HZ: 7:54:27 75%
FZ: 0:18:08  3%
PZ: 0:00:00  0%

Uście Solne

Niedziela, 13 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
TRASA: Tarnów - Ostrów - (Velo Dunajec) - Wietrzychowice - Miechowice Wielkie - (Wiślana Trasa Rowerowa) - Trawniki - (powrót tą samą drogą)
POGODA: temperatura 19°C - 13.3°C, początkowo południowy, po zachodzie raczej cisza, widoczność dobra, w nocy mgły, przede wszystkim wzdłuż Wisły

Dzisiaj rekonesans na Wiślanej Trasie Rowerowej (WTR). Docelowo miało być 140 km, później, że 150 km, wyszło w końcu 160 km. Trasa cały czas szlakami Velo Dunajec (VD) i WTR. Daje to ogromny komfort jazdy bez nawigacji, odcinki, które przejechałem były bardzo dobrze oznaczone, co jest szczególnie istotne przy objazdach przez wioski, na wałach raczej ciężko się zgubić. :>

Oczywiście wyjechałem trochę za późno, bo przed 17:00. Początek standardowo, rano padało, na szczęście później przestało i gdzieś przed Biskupicami Radłowskimi zaczęło pojawiać się słońce. 


Mniej więcej w tym samym czasie pojawił się lekki, południowy albo południowo-zachodni wiatr, tym samym pomagając znacznie dojechać sprawnie do Wietrzychowic. Później objazd do WTR przez Miechowice Wielkie, wszystko fajnie oznaczone, no i w końcu ląduję na WTR, choć początkowo prowadzi ona jeszcze wzdłuż Dunajca.


Robi się piękna pogoda, słońce wyszło chyba na dobre, na niebie pojawiły się piękne cirrusy, bajkowe widoki.






Przy mostku na strumyku Kisielina:


Niedługo pojawiają się pierwsze widoki na Wisłę, jakoś nie imponuje szerokością jak w Krakowie. :P Ale wszystko bardzo ładnie wygląda w świetle zachodzącego słońca:






No i co, światło powoli się kończy, a ja mam jeszcze 30 km do połowy drogi, ale nie sposób się nie zatrzymać przy takich widokach.


Dojeżdżam do MORu w Kopaczach Wielkich, paradoksalnie pierwszy raz widzę tego typu obiekt, jakoś zawsze MOR w Glowie umykał mojej uwadze, pomimo, że przejeżdżałem tam już dobre kilkanaście razy. xD




No byłem trochę w szoku, w sensie fajnie to wszystko zrobione, dość solidnie, hybrydowe oświetlenie na LEDach, przyjemna barwa światła (już widziałem w Glowie jak wracałem :p ). Oby posłużyło jak najdłużej.

Lecimy dalej, staram się trzymać mocne tempo, żeby coś zobaczyć jeszcze w Uściu Solnym i kawałek dalej. Po drodze za Wisłą na górce wiatraki:




Most na Wiśle w Górce:


Właściwie prawie cały czas wały są blisko rzeki, a na Velo Dunajec na odcinku od Ostrowa do Wietrzychowic rzekę widać może ze dwa razy.






Dalej nie było sensu robić zdjęć, było za ciemno, a nie brałem statywu na tak długą wycieczkę, szkoda strasznie. :/ 

Do Uścia dojeżdżam już prawie w ciemnościach, nie wjeżdżam teraz na rynek, lecę przez most na Rabie, chwila jazdy przez wieś, następnie świetnymi, asfaltowymi drogami rowerowymi wzdłuż drogi wojewódzkiej, przejazd na drugą stronę oświetlony, dobrze widoczny dla kierowców. Ale to właściwie krótki odcinek, dalej znowu przez wioski, ale nowo położonym asfaltem. Nagle mym oczom ukazuje się co? Chorągwica. :))) Mryga sobie na horyzoncie sympatycznie, a do tego bardziej na prawo widać chyba jakiś komin, niezbyt daleko, ale nie mogę go dokładnie zlokalizować niestety. (EDIT: prawdopodobnie to jednak BTS/eNodeB) Pomiędzy tymi dwoma punktami widzę kościół z lekko niebieskawymi światłami na dwóch wieżach, jest to pewnie zespół klasztorny oo. Pijarów

I tak na liczniku stuknęło 80 km. Zatrzymałem się na wale w totalnych ciemnościach, fajne uczucie, ogromny spokój, cisza. Za mną widać jeszcze przy niewielkiej ilości światła, że tworzą się na polach mgły radiacyjne. Coś zjadłem, ubrałem się dodatkowo, dałem znać, że będę jednak trochę później w domu. xD 

Na horyzoncie, gdzieś na północ było widać, jakby się coś błyskało. Sprawdziłem na mapach, żadnych burz nie ma. Może oświetlenie przy jakiejś imprezie albo spadające gwiazdy (?), których może kilka podczas tego wyjazdu widziałem. Przyjemnie tam było, no ale trzeba było jechać, tym razem już na spokojnie, bez spiny. Jak stałem nie było mi zimno, ale jak zacząłem jechać to myślałem, że zamarznę. :p

Do końca były oczywiście przygody z sarnami, które co jakiś czas mnie straszyły, w dwóch miejscach były jakieś imprezy. Początkowo dobrze było widać maszt w Brzesku i inne charakterystyczne punkty. Zaczął powoli wyłaniać się księżyc. Później zaczęły się genialne mgły, takie które ograniczały widoczność do ok. 3 metrów, i takie, które dosłownie tworzyły taki tunel na wysokość 1.5 m, w którym można było jechać. :D Między innymi dlatego żałuję, że nie wziąłem statywu... A oprócz tego, ogólnie, jak jeszcze przyświecił księżyc, pewnie dobrze wyszły by te mgły na dalszym planie.

Poważny problem był taki, że wziąłem oczywiście za mało jedzenia. :p Na końcu WTR zjadłem ostatnie trzy wafelki i dalej włączyłem tryb eco. xD Napoju wystarczyło spokojnie. Dobrze, że było w nim trochę cukru.

Po północy większość oświetlenia dróg wyłączona, także ciekawie. Stwierdziłem, że będę jechał na 10% mocy latarki, mniejszy kontrast między polem oświetlonym, a tym, gdzie ciemno.

Cóż, przyszedł też stary znajomy, nazywany ból prawego kolana. Niezbyt dobrze to rokuje na dłuższe wypady. Ale np. jak wychodziłem po schodach z rowerem, to nic nie czułem.

Zmieniłem trochę ustawienia Locusa, częstsze zapisywanie punktów, ale nie widzę znacznego zwiększenia zużycia baterii, więc pewnie będę chciał jeszcze dokładniejszy ślad. Po całości zostało 49?terii z początkowych 100%.

Ogólnie końcówka lekki przypał, ale mam nadzieję, że odcięło mnie głównie z powodu deficytu energii. Widoki i generalne odczucia dzisiaj - no petarda. Dużo ciekawych rzeczy.
Znowu zapominałem wyłączać pulsometr na postojach, chyba, że byłem za daleko to wtedy nie liczył.

HZ: 6:09:09 82%
FZ: 1:02:02 14%
PZ: 0:11:08  2%

PS: Taka refleksja mnie naszła. Boże, jak ja Ci dziękuję, że mogę teraz oddychać takim czystym, świeżym powietrzem, a nie tym okropnym smogiem w zimie...

VeloDunajec

Piątek, 11 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Kategoria Opony sliki, Trening
TRASA: Tarnów - Mościce - Ostrów - Wietrzychowice - Ostrów - Biskupice Radłowskie - Ostrów - Mościce - Tarnów
POGODA: ciepło, temperatura 31.2°C - 24.8°C, wiatr zmienny, najpierw bezwietrznie, po zachodzie słońca mocny południowy, później prawie nic,  widoczność dobra, prawie bezchmurnie

Kolejny trening, kolejne testy. Wyjazd znowu późno, około 19:00, bardzo ciepło, ale w miarę do zniesienia, słońce jeszcze nad horyzontem. Wpadam na Velo, słońce jakby za delikatną mgiełką. Po jakimś czasie zaszło za niewidoczne wcześniej chmury O_o, także wcześniej będzie ciemno. Po ostatnich przeżyciach z Vertu, dzisiaj trochę dla beki, trochę na poważnie założyłem sobie siodełko z Krossa Grand Golda. Taka noname'owa kanapka, szerokość ok. 135 mm, bardzo miękka, czarna, z przetartym napisem "Active" na boku. Początek przez miasto to jakbym siedział na sofie. :D Niestraszne mi kostkowe pseudo ścieżki i "półmetrowe" krawężniki. Na dłuższym dystansie nie spodziewałem się cudów, pewnie będzie za miękkie, no i kształt też nie jakiś specjalny, więc w pogotowiu czekało standardowe siodełko. Gdzieś od 11-tego kilometra zacząłem czuć nacisk na większą powierzchnię niż w poprzednich siodełkach. No i zacząłem stosować metodę wstawania co jakiś czas żeby się przewietrzyć. Bardzo pomaga. Na płaskim i równym jak stół Velo jedzie się się super. 

Gdzieś przed Biskupicami, w okolicach zachodu słońca zaczyna pojawiać się mocny, południowy wiatr, który tak mi pomaga, że bez większego wysiłku jadę 30 km/h :D Prawie nie słyszę podmuchu wiatru tylko szum świeżo dopompowanych opon. A jadąc na stojąco czułem się jak statek z rozłożonym żaglem. :P W ten sposób dojeżdżam do Wietrzychowic i zaczyna się powrót... Bez spiny jadę sobie ledwo te 18 km/h teraz. xD ALE, przejechałem tak może kilka kilometrów i wiatr zaczął słabnąć, aż w końcu prawie całkiem ucichł. :P Więc to był chyba najlepszy deal ever. Po drodze znowu zmasowany atak jakichś ciem czy pieron wie co to było, ale trochę mniej niż ostatnio. 

Później już chyba bez większych przygód, no może oprócz saren. To co mnie najbardziej denerwuje, to to, że ostatnio potrafią biegnąć polami wzdłuż wału jakby chcąc mnie wyprzedzić i przejść na drugą stronę przede mną. Przez to robi się bardzo niebezpiecznie. 

Nad Dunajcem widać fajnie, jak ludzie palą ognisko.

Wziąłem za mało napojów, nie spodziewałem się, że tyle wejdzie. Ogólnie jechało się mega super, w końcu nie rozpraszał mnie ból i szukanie miejsca na siodełku, tylko można było w miarę spokojnie pokręcić, serio, ulżyło mi bardzo. :D To nie tak, że było idealnie, ale paradoksalnie to siodełko naprawdę nie jest takie złe. Zmieniłem jeszcze wysokość siodełka i wyczyściłem sztycę ze smaru, żeby nie zjeżdżała. Pod koniec jakby czas komfortowej jazdy między "wietrzeniem" się skracał, ale ogólnie to było do zniesienia. Pomagało też to, że było po prostu ciepło i zauważyłem, że lepiej się wtedy czuję, niż jak muszę coś dodatkowo ubierać. Także być może jest to wskazówka, żeby ewentualnie szukając nowego siodełka iść w bardziej miękkie niż miałem do tej pory? Twardsze nie bardzo się sprawdziło. Chyba, że Vertu było za bardzo pochylone dziobem w dół?

Pod koniec czułem się wgl. bardzo dobrze, zrobiłem parę interwałów po mieście, aż chciałoby się jeszcze pokręcić. 

Dzisiaj (następnego dnia) czuję się ok, tyłek prawie się nie odzywa. Kolana nie bolały.

PS: Po drodze chyba widziałem spadającą gwiazdę. :) Na początku myślałem, że to fajerwerki, ale nic nie wybuchło.
I do tego dobry wynik baterii, ze 100% zeszło na 71%, czas pracy podobny jak ostatnio (no ok, około 40 min krótszy) i wyłączone WiFi.

Gdzieś za Biskupicami Radłowskimi:


HZ: 3:17:38 69%
FZ: 1:21:45 28%
PZ: 0:04:54  2%

VeloDunajec

Wtorek, 8 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Kategoria Opony sliki, Trening
TRASA: Tarnów - Mościce - Ostrów - Wietrzychowice - Ostrów - Siedlec - Ostrów - Mościce - Tarnów
POGODA: temperatura 22°C - 16°C, prawie bezchmurnie, wiatr zmienny

Trening, night ride, kolejna setka, tym razem na VeloDunajec. I pierwszy test siodełka Vertu... na razie słabo, wytrzymałem 62 km i musiałem zmienić na stare, bo inaczej jazda tylko na stojąco. xD Na Velo o tej porze jak zwykle nie byłem sam, był lis, armagedonowy atak jakiegoś latającego robactwa, byłem cały tym oblepiony, gdzieś na blisko chyba była sarna jak jeszcze nie włączyłem mocniejszego trybu, kotów w pewnej chwili już nie liczyłem. xD

Był również test nowych ustawień Locusa, multiROMu, Krexusa, kernela i zużycie energii o niebo lepsze niż na ostatniej setce. Ze 100% zeszło na 63%, więc nie jest źle.

Zachód:


I wschód:


HZ: 2:11:18 45%
FZ: 2:25:25 50%
PZ: 0:13:03  4%

Marcinka (+czasówka)

Czwartek, 3 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
TRASA: Tarnów - ul. Lotnicza - Zawada - Tarnowiec - Zawada - zjazd i znów Zawada - Tarnów
POGODA: upał, temperatura 31°C - 29°C, nadchodzą ciemne chmury z zachodu, wiatru prawie nie ma, widoczność dobra

Bardzo dobrze się jechało, ale z zachodu szły ciemne chmury, opady widać było na radarach, więc trzeba było się wcześniej zwijać. Jak się później okazało, jakoś się ten deszcz rozpłynął, choć na górze zaczęło troszkę pokropiwać. Trochę niedosyt pozostał. ;)

Podjazd na Marcinkę - czasówka ze startu lotnego -> 9:12
(ostatnio 01.10.2016 -> 9:31)



HZ: 0:14:47 16%
FZ: 0:27:00 30%
PZ: 0:47:49 53%