Bochnia, Kamionna

Poniedziałek, 1 maja 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Bochnia - Stary Wiśnicz - Nowy Wiśnicz - Królówka - Leszczyna - Trzciana - Rdzawa - Kamionna - Nowe Rybie - Pasierbiec - Pasierbiecka Góra 764 m n.p.m. - Kamionna 801 m n.p.m. - Rozdziele - Kamionka Mała - Dobrociesz - Drużków Pusty - Porąbka Iwokwska - Iwokwa - Tropsztyn - Czchów zapora - Piaski Drużków - VeloDunajec - Zakliczyn - Wróblowice - Janowice - Dąbrówka Szczepanowska - Błonie - Zgłobice - Zbylitowska Góra - Mościce - Tarnów
POGODA: temperatura 12.0°C - 19.9°C - 10°C, słonecznie, wiatr południowo-wschodni, sucho, w terenie trochę błota

Majówkowe danie główne.
Jadąc z Piotrkiem weekendowe preludium w piątek po południu knuliśmy co by tu przykombinować w majówkę. Prognozy pogody najbardziej korzystne były na poniedziałek - stabilna pogoda przez cały dzień, słonecznie. Trasa - w grę wchodziły tylko solidne kalibry. Całodzienna wyrypa. No i tak mi się jakoś narysowało na mapce, że padło na górę Kamionna (801 m n.p.m.) w Beskidzie Wyspowym. Żeby trasę zoptymalizować pod nasze możliwości startujemy z Bochni, która rysuje się jako ciekawa, alternatywna baza wypadowa do czasu zakończenia remontu na kolei na nitce na południe, w kierunku Nowego Sącza. W planach mamy Pogórze Wiśnickie, do tej pory przeze mnie nie eksplorowane, z głównym reprezentantem w postaci Nowego Wiśnicza, a w drodze powrotnej liźnięcie Pogórza Rożnowskiego przejeżdżając przez Tropsztyn i zaporę w Czchowie.

Pociągiem startujemy o 7:53, podstawione dwa składy, u nas pustki, trochę zaskoczenie, że nie ma praktycznie ludzi.
Meldunek na dworcu w Bochni:

Rozpoczynamy od krótkiego rekonesansu po mieście, rynek i okoliczne uliczki. Tutaj też zupełnie pusto. Dopiero parę chwil później objawiło się kilku rowerzystów.

Dzwonnica przy Kościele pw. Świętego Mikołaja Biskupa:


Zaczynamy przebijać się na południe, nawigacja co chwilę mnie myli podając niedokładne komendy głosowe...
Gdzieś na drodze do Wiśnicza Piotrek wyczaił Tatry, co było już dobrym prognostykiem na dalsze planowane miejscówki. Nie było tutaj dobrego miejsca, więc ostatecznie się nie zatrzymywaliśmy.
Dojeżdżamy pod zamek w Nowym Wiśniczu, ale okazuje się, że wszytko zamknięte, chyba jesteśmy za wcześnie:

Przejeżdżamy przez miasto. W parku nieopodal rozkłada "Rycersko Szlachecka Majówka pod Zamkiem w Wiśniczu":


Obchodzimy ładny Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Wniebowziętej z pomnikami na fasadzie, tutaj św. Paweł:

Widać też stąd lepiej zamek:

W centrum Nowego Wiśnicza, pomnik Jana Matejki:

I trochę zieleni, drzew na rynku, zupełnie inaczej niż "betonoza" w większości miasteczek/miast:

Zaczyna robić się coraz cieplej, choć w porównaniu z typowymi letnimi upałami jest bardzo fajnie.
Po drodze uwagę przykuwa bardzo ładny kościół przy którym się zatrzymujemy, a mowa o Kościele pw. Przemienienia Pańskiego w Królówce:

Całe otoczenie kościoła jest niezwykle zadbane:


Gdzieś za Leszczyną zaczynają pojawiać się pierwsze ciekawsze widoki.

Kawałek dalej udało się wytropić dobre miejsce z widokiem na południe.
Poniżej Kostrza:

A tutaj Śnieżnica. Wzniesienia te były ostatnio widoczne z Wilkówki.

W ostatniej chwili Piotrek wypatrzył pojedynczy tatrzański szczyt wychylający się zza grzbietu. To prawdopodobnie Lodowy Szczyt (słow. Ľadový štít 2628 m n.p.m.) już po stronie słowackiej:

Kawałek za Trzcianą:

Mijają kolejne kilometry, a my mamy już nasz cel na wyciągnięcie ręki. Zaczynamy objazd na południową stronę, żeby tam zaatakować, ponieważ nie ma za bardzo dobrej, pewnej drogi na stoku północnym.

Gdzieś po drodze objawiają się nam trochę bardziej Tatry, więc korzystając z okazji zrobiliśmy parę zdjęć:

Jadąc dalej Tatry się schowały, za to bardziej wyeksponowała się Mogielica:


Przed atakiem na Pasierbiecką Górę wstępujemy jeszcze do Pasierbca, który jest niemal dosłownie rzut beretem od naszego śladu. To co się tam działo tego dnia przechodzi ludzkie pojęcie, mnóstwo jakichś quadów, motocykli, hałas, techno muzyka i kiełbaski na górnym parkingu. Nie doszukałem się co to było (wystarczyło się zapytać :P), ale wyglądało na jakiś festyn czy coś.

Kościół w Pasierbcu:

Ogólnie ładne miejsce jak i kościół wewnątrz, ale spadamy stąd, bo nie da się wytrzymać.

Rozpoczynamy najtrudniejszy dziś fragment podjazdu, średnie nachylenie jakieś 12-13%, max na liczniku pokazywało do 20%. Trudny, ale przynajmniej podjeżdżalny, bo po asfalcie. No ciężko było, młynek u mnie ledwo się kręcił, ale wykręcił i udało się podjechać do miejsca widokowego od strzała. Tutaj w końcu zaznaliśmy upragnionego spokoju, ludzi minęliśmy może dwójkę, a góra oddała w zamian za krople potu widok na Tatry, jakiego nie miałem okazji do tej pory będąc na rowerze zobaczyć.
Najpierw Limanowa:

Nigdy jeszcze nie zbliżyłem się do Tatr na tyle blisko, żeby było je tak dobrze widać. Pięknie ośnieżone, bardziej wyeksponowane, niż oglądając je z Marcinki:

Na tym miejscu spędzamy dłuższą chwilę nie mogąc nacieszyć oczu. Dalej wjeżdżamy w las i po paruset metrach terenu spotykamy tabliczkę informacyjną o szczycie:

Dalej po drodze jest jedno miejsce przy szlaku, z którego znów widać Tatry:


Szlak staje się coraz trudniejszy, nawierzchnia jest kamienista, często luźna:

Do tego robi się stromo, trzeba było wypchać rower kilkadziesiąt metrów.

Docieramy na Kamionną:

Od szczytu niedaleko już do wyciągu narciarskiego, spod którego roztacza się widok na okolicę. Da się rozpoznać zamek w Nowym Wiśniczu, pod którym byliśmy dzisiaj:

Widać przekaźniki w Brzesku:

Mościce:

I Tarnów, blokowiska, Kościół pw. Błogosławionej Karoliny Kózki:








Na zjeździe znalazł się widok na północ i północny-zachód, gdzie od razu w oczy rzuciła się Chorągwica oraz Elektrociepłownia PGE Energia Ciepła S.A. Kraków:

Bardziej na prawo ArcelorMittal
:
A kawałek niżej ostatni już widok na Tatry:

Po przejechaniu fragmentu drogą wojewódzką zaczynamy przedzieranie się dolinami w kierunku Tropsztyna. Na horyzoncie ukazał się kolejny dzisiaj uroczy kościółek, przy którym nie sposób było się nie zatrzymać. Tym razem to Kościół pw. św. Jakuba w Rozdzielu:



Przejazd przez te okolice okazał się nie taki łatwy, i nie wyglądało to tak różowo, jak się wydawało. Co chwilę - góra, dół.


Dobrociesz :) Fajna nazwa.

Przed Porąbką Iwkowską widać Szpilówkę jak na dłoni:


Stąd już nie tak daleko do Tropsztyna, do którego w końcu dojeżdżamy, zamykając w pewnym sensie pewien rozdział, bo dalsza droga jest nam dobrze znana. Zatrzymujemy się przy Jeziorze Czchowskim trochę odpocząć. Słońce jest już dość nisko, zaczyna robić się chłodniej.




Wpadamy jeszcze na miejscówkę znalezioną w styczniu tego roku, podczas pamiętnej wycieczki "noworocznej".





Rozpoczynamy na dobre klasyczny powrót wzdłuż Dunajca.
Baszta w Czchowie na tle zachodzącego słońca:

W Rudziance mogłem w końcu obmyć trochę dłonie, woda bardzo zimna.

Po zmroku udało się zachować w miarę normalne tempo powrotowe.
Pod Janowicami, jak ostatnio wracając z Melsztyna, mogliśmy usłyszeć rechoczące żaby.


Podsumowując. Trasę udało się objechać bez przeszkód i przypałów. Pogoda znakomita, widzialność bardzo dobra. Tempo mieliśmy wybitnie turystyczne. :D Długo to wszystko trwało. Kondycyjnie nawet nie najgorzej to zniosłem, nazbierało się ponad 2000 m przewyższeń.

Zdjęć wyszło mnóstwo, nie sposób wszystkiego tu pokazać. Jak zwykle skopałem kolory balansem bieli i wgl, ale chyba udało się to w miarę ogarnąć w postprodukcji.
Oryginalny akumulator padł pod sam koniec intensywnego dnia.

Wysokość max: 814 m n.p.m. Kamionna

Wał, piątek, weekendu początek

Piątek, 28 kwietnia 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Koszyce Wielkie - Zgłobice - Błonie - Dąbrówka Szczepanowska - Golgota - Lubinka - Wał - Lubinka - Szczepanowice - Błonie - Zgłobice - Koszyce Wielkie - Tarnów
POGODA: temperatura 15°C - 8.8°C, słonecznie, bezwietrznie

Piątkowy, popołudniowy, przedmajówkowy Wał Rychwałdzki z Piotrkiem.
Tradycyjnie zahaczyliśmy o wieżę widokową w Dąbrówce Szczepanowskiej.
Widoczność nie była wybitna, Tatr na horyzoncie brak. Ale Mogielicę dało się rozpoznać.
Na horyzoncie pola zaczynają przybierać żółtą barwę.
Koło wieży postawiono drzwi, nie wiem o co tu chodzi.
Potem jedziemy na Wał na miejscówkę. Szybko robi się chłodno, a Piotrek nie jest przygotowany na kręcenie w takich warunkach, więc zwijamy się do miasta.













Wysokość max: ~530m (po korekcie, brak kalibracji przed jazdą)

Wilkówka, Melsztyn

Sobota, 22 kwietnia 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Ostrów - Bogumiłowice - Las Radłowski - Ratnawy - Sufczyn - Łysa Góra  - Chocholec 378m n.p.m. - Dąbrowa (Wilkówka) 409m n.p.m. - Jaworsko - Gwoździec - Wymysłów - Charzewice - Melsztyn - Zawada Lanckorońska - Roztoka - Zakliczyn - VeloDunajec - Wróblowice - Janowice - Dąbrówka Szczepanowska - Błonie - Zgłobice - Koszyce Wielkie - Tarnów
POGODA: temperatura 21.4°C - 10°C, słonecznie

Doszły mnie słuchy, że można już wejść na odbudowywaną wieżę zamkową w Melsztynie, więc chciałem to sprawdzić. Do tego trochę eksploracji terenów po zachodniej części Dunajca między Wojniczem, a Zakliczynem.
Zaczynam w ciepłe, sobotnie popołudnie od przejazdu przez Las Radłowski, przekraczam autostradę A4 praktycznie nieużywanym wiaduktem. Pogoda jest sztos, jedzie się bardzo przyjemnie.



W południowej części lasu bywam rzadko, takiej sowy jeszcze nie widziałem, wolałbym nie spotykać takich rzeczy przejeżdżając w nocy. ;)

Gdzieś na wysokości Wojnicza, pola przybierają piękny, żółty kolor:


Na podjeździe pod Wilkówkę za miejscowością Łysa Góra, drzewa pięknie kwitną:

Tutaj na grzbiecie można powiedzieć pasma, bliżej góry Chocholec, zbaczam trochę ze śladu w poszukiwaniu lepszego miejsca widokowego, grzbietem można przejechać szutrówką:

Około paręset metrów dalej udaje się znaleźć lepsze miejsce, choć tym razem przeszkadza trochę linia wysokiego napięcia. Szpilówka jak na dłoni, a w oddali po lewej stronie - Mogielica, na tym samym planie po prawej prawdopodobnie Łopień:

Tu z kolei od lewej Kamionna i Pasierbiecka Góra, Śnieżnica, Kostrza, Lubogoszcz, uroczy widok, gdzie wzniesienia układają się jedno obok drugiego:


Kieruję się z powrotem w stronę Wilkówki, zaczyna się piękny szutrowy fragment w lesie, z którego można zobaczyć takie przebitki w kierunku północno-zachodnim:


Jeszcze przed Wilkówką można dostrzec częściowo panoramę Tarnowa, ale po wyjeździe z lasu, właściwie w miejscowości Wilkówka, jest przy drodze miejsce z jeszcze lepszym widokiem, szerszym o Górę św. Marcina. Widać też charakterystyczny most na drodze wojewódzkiej koło Wojnicza:

Elektrociepłownia i Zakłady Azotowe w Mościcach:

Zjeżdżam na bardziej lokalną, asfaltową drogę w kierunku Wolnicy, która prowadzi grzbietem przez co najmniej kilkaset metrów z kapitalną panoramą na południe. Schodzące coraz niżej słońce zaczyna rysować piękne cienie na okolicznych wzgórzach:

Charakterystyczny Chełm, a w tle okazało się, że majaczą Tatry, których będąc na miejscu zupełnie nie dostrzegłem:

Po skrajnie mocnej obróbce zdjęcia, okazuje się, że nie było dziś jakichś wybitnych warunków do dalekich obserwacji:

Z tej perspektywy wzniesienia Beskidu Wyspowego układają się trochę inaczej, równie malowniczo:


Śmigam dalej, żeby zdążyć na wieżę przed zachodem słońca.

Gdzieś po drodze objawia się wieża:

Zostawiam ją na chwilę zjeżdżając do Charzewic przejeżdżając przez las w świetle ciepłego, popołudniowego słońca:




Jest i główny cel dzisiejszej wycieczki, z zewnątrz widać, że to jeszcze mocno plac budowy:


Można wejść na najwyższą kondygnację, gdzie okienka są zakratowane. Wejście na dach jest niedostępne, zabite dechami.
Rozpoczyna się spektakl, który na długo pozostanie w pamięci:




W oddali na środku to masywne pasmo to Jaworz i Sałasz, a całkiem z tyłu po prawej Mogielica:

VeloDunajec na odcinku Zakliczyn - Filipowice:


Bardziej na zachód dobrze widoczna wieża widokowa na Szpilówce:



Widok na północ:

Widok na wschód:

Południowy-wschód w kierunku Lusławic, Zakliczyna:

U podnóża widać pozostałości muru obronnego:

Zamknięte wejście na szczyt:

Stropy:


Z wieży, żeby w jak największym stopniu ominąć główną drogę, przedzieram się przez teren taplając się błocie... Docieram w końcu do Zawady Lanckorońskiej, skąd zjeżdżam w okolice ronda w Roztoce. Z mostu na Dunajcu można też dostrzec Melsztyn:


Słońce zaszło za horyzont, zaczęło robić się chłodno, założyłem wszystko co miałem, coś zjadłem i rozpocząłem klasyczny powrót doliną Dunajca. Towarzyszył mi młody sierp księżyca:


Widoki dzisiaj były nieziemskie. Trochę szkoda, że nie było lepszej widoczności, ale i tak wycieczka przejdzie do historii.
Wysokość max: 414 m n.p.m. Wilkówka

Szpilówka

Niedziela, 16 kwietnia 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Mościce - Bogumiłowice - Biadoliny Szlacheckie - Dębno - Porąbka Uszewska - Żerków - Lewniowa - Tymowa - Szpilówka (516 m n.p.m.) - Iwkowa - Ostra Góra (335 m n.p.m.) - Tropsztyn - Czchów zapora - Piaski-Dróżków - Filipowice - VeloDunajec - Zakliczyn - Wróblowice - Dąbrówka Szczepanowska - Błonie - Zgłobice - Koszyce Wielkie - Tarnów
POGODA: temperatura 18.0°C - 13.0°C, częściowe zachmurzenie, po południu wiatr północny

Intensywnego weekendu ciąg dalszy. Pierwotnie plany były trochę inne, bo miała być bardziej towarzyska jazda. Od jakiegoś czasu chodziła mi po głowie wycieczka w jakieś nowe fajne miejsce i pojawiła się opcja w postaci Szpilówki. Kiedyś już wstępnie rysowałem trasę, wydawała się dość wymagająca, dlatego była odwlekana. Założenie w przypadku takich wycieczek jest fundamentalne i bardzo proste - szanuj nogę. :P Nie można się na początku za bardzo podpalić, bo będzie problem z powrotem.
Początek na zachód wzdłuż autostrady A4. Chciałem ten odcinek pojechać w lesie, zamiast serwisówką w hałasie i odbiłem w prawo w las. Najpierw zatrzymało mnie powalone drzewo, no ale udało się je przeskoczyć. Może paręset metrów dalej trafiłem na ciek wodny, tylko, że bez mostku...

Podłoże wyglądało na nieutwardzone, więc przejazd nie wchodził w grę, tak samo jak chodzenie z rowerem po innym powalonym konarze:

Dlatego obróciłem się na pięcie i po raz kolejny przedzierając się przez powalone drzewo kontynuowałem już serwisówką, czego ostatecznie trochę żałowałem, mogłem odbić trochę dalej. Przyszedł też czas na pierwsze jedzenie, starałem się dbać o regularne dostarczanie energii, co wyszło ostatecznie całkiem dobrze.
Za Lasem Radłowskim odbijam na południe i kieruję się w stronę Dębna. Tutaj objeżdżam krótko teren wokół zamku.

Spotkałem też małego, okolicznego mieszkańca:


Dalej na trasie zatrzymuję się w Porąbce Uszewskiej, gdzie byłem już jakiś czas temu. Miejsce to słynie z Sanktuarium Najświętszej Marii Panny z Lourdes.
Kościół p.w. św. Andrzeja Apostoła w Porąbce Uszewskiej:

A po podejściu kawałek pod górkę mamy Grotę Matki Bożej z Lourdes w Porąbce Uszewskiej:



Po następnych 10 kilometrach zaczynam pierwszy niewielki podjazd, około 80 metrów przewyższenia:

Po fragmencie wypłaszczenia ukazuje się widok bardziej na południe, gdzie po raz pierwszy na horyzoncie pojawia się miejsce docelowe dzisiejszej afery, czyli wieża widokowa na szczycie Szpilówki. Z kolei na drugim planie widać wieżę widokową na Mogielicy, gdzie byłem podczas pamiętnej wycieczki kilka lat temu:

Spokojnie jadę swoje, co jakiś czas uzupełniając płyny. Słońce świeci, jest fajnie:

Zaczyna się drugi znaczący podjazd, który jest już częściowo podjazdem pod Szpilówkę. Ogólnie wybrałem opcję, żeby przyjechać od strony północnej, a lepsza droga do ataku na szczyt zaczyna się bardziej po stronie południowej, dlatego trzeba było najpierw wdrapać się na przełęcz. Droga jest śmiesznie kręta, chyba jest to ulubione miejsce motocyklistów, którzy licznie śmigali po tych "patelniach". Tutaj już na wypłaszczeniu, droga raczej nie należy do mało ruchliwych, ale nie jest tak źle, jak na drodze krajowej:

Już na bocznej drodze prowadzącej w stronę lasu, widoczny kościół w Iwkowej:

Szpilówka coraz bliżej, droga asfaltowa przechodzi w gruntową, widać już, że na wieży będzie dzisiaj tłoczno:


Po drodze mijam parking, który jest niemal całkiem zapełniony samochodami, a na drodze prowadzącej na szczyt widać trochę ludzi. Nie tak to miało wyglądać. :P
No ale cóż zaczynam atak. Jadę bardzo powoli, nie forsując się, nie wymuszając na ludziach pierwszeństwa. Droga momentami trochę błotnista, z paroma luźnymi kamieniami, ale generalnie bez tragedii. Są też fajne odcinki jak tutaj, zrobiłem zdjęcie korzystając z chwili samotności:

Żałuję, że nie zrobiłem więcej zdjęć szlaku, bo to byłby hit. Podjazd z wyjątkiem kilkudziesięciu metrów udało się podjechać. A były bardzo trudne fragmenty, techniczne, bo o sporym nachyleniu i luźnej nawierzchni. Praktycznie jest to szlak turystyczny. Niestety odpadłem od ściany w jednym miejscu i musiałem kawałek podprowadzić. Ale oprócz tego to mogę powiedzieć, że jestem z siebie zadowolony. Z drugiej strony nie było to takie wyzwanie, jak na Mogielicy. :P
Na górze sporo ludzi, chwilę łapię oddech i wbijam na wieżę. Przepuszczając schodzących ludzi czuć jak cała wieża pracuje, dziwne uczucie. Wychodzę na wysokość lasu, zaczyna delikatnie wiać, ale nie jest źle. No i szczyt.
Widok - oczywiście bardzo fajny, ale nie zrobił na mnie jakiegoś piorunującego wrażenia. Będąc na szczycie tak naprawdę nie byłem świadomy ile tutaj widać miejsc! Dopiero na zdjęciach i szybkim OSINT widać co to.
Po kolei, prawdopodobnie Elektrociepłownia PGE Energia Ciepła S.A. Kraków:

RTCN Kraków Chorągwica:

Widok na południowy-zachód:


Nieopodal widać Nowy Wiśnicz i tamtejszy zamek:

Brzesko i tamtejsze przekaźniki, wydawały się być bardzo blisko:

Elektrociepłownia 2 Zakładów Azotowych Tarnów-Mościce:

Tarnów! Bloki na osiedlach, Kościół bł. Karoliny i bania :D

Wieża w Melsztynie, a na drugim planie góra Wał:

Iwkowa u podnóża góry:


Mogielica z wieżą widokową:

Widok gdzieś na południowy-wschód:




Załapały się jeszcze Niedomice, prawdopodobnie kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Szkaplerznej w Dąbrowie Tarnowskiej i ledwo widoczna plamka po prawej stronie to prawdopodobnie Elektrownia Połaniec:

Tyle udało mi się namierzyć. Schodzę z wieży, nawet nie wychłodziłem się za bardzo i czuję się całkiem dobrze.


Po chwili zaczynam ostrożnie zjazd, żeby nikogo nie uszkodzić.

Drogę powrotną zaczynam od zjazdu po południowym stoku, gdzie już w ciszy, z dala od ludzi robię przerwę na jedzenie:




Dalej przez górki przebijam się w stronę Jeziora Czchowskiego. Gdzieś w dolinie:

Jest i Zamek Tropsztyn:

I Jezioro Czchowskie:

Stety/niestety powrót był częściowo drogą krajową, która była o tej porze tak ruchliwa, że ciężko mi było w ogóle włączyć się do ruchu. Tam, gdzie był chodnik to z niego korzystałem, a potem fragment poboczem. No a dalej trasa już klasyczna, można powiedzieć znana i lubiana, doliną Dunajca, trochę VeloDunajec. Jeszcze baszta w Czchowie:


Brodzenie w Rudzonce. Przejechałem sobie przez nią kilka razy próbując nieco oczyścić opony z błota, ale na niewiele się to zdało.






Wycieczka momentami przypominała trochę tą na Mogielicę, choć to nie ten poziom. :P Jazdę zniosłem całkiem dobrze, choć już pod koniec byłem mocno zmęczony. Strategiczne rozłożenie sił, uzupełnianie energii i nawodnienie były kluczem do przetrwania. Termometr w liczniku w słońcu pokazywał momentami nawet 25°C. Całkiem fajna i udana wycieczka.

Wysokość max: 514m

Tarnów

Sobota, 15 kwietnia 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Zawada - Tarnowiec - Tarnów - (po mieście)
POGODA: temperatura 16.1°C, słonecznie, częściowe zachmurzenie, w miarę sucho, wiatr południowy

Z racji na zapowiadane na popołudnie burze włóczyłem się po okolicy. A te ostatecznie coś nie chciały się pojawić.
W Parku Strzeleckim:

Ciekawa brama z obrazem Matki Bożej Ostrobramskiej w okolicach Parku Sanguszków:


W Parku Sanguszków:






Znaleziona do południa miejscówka nad Wątokiem:

Bobry praktycznie w centrum miasta :P

Pan próbuje zamoczyć kijka:





Spod Kantorii ładnie widać było formujący się "kalafior":


Pierwszy raz od zakupu gravela odważyłem się spróbować zrobić niegdyś standardowy podjazd pod Marcinkę, tzn. częściowo przez trasę podjazdową "Baśka", a potem kontynuując obok kapliczki św. Jakuba, i ostatecznie udało się. Najtrudniejszy fragment, którego się obawiałem, to ciasne nawrotki, szczególnie jedna, gdzie jednocześnie nachylenie robi się spore. Nie jest to proste, ale da się tam przejechać z moim toe overlap. Może kwestia wprawy, ale całkiem możliwe, że będę tu wracał częściej.

Znalazłem też fajny przesmyk spod Kantorii na zachód, tzn. bez konieczności cofania się na południe do głównej drogi. I tym sposobem wylądowałem na Piaskówce. Tutaj sporo ludzi.

Ogólnie fajny dzień. :)

Pleśna, Mościce

Czwartek, 13 kwietnia 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Zawada - Poręba Radlna - Słona Góra - Pleśna - Rzuchowa - Szczepanowice - Błonie - Zgłobice - Mościce - Tarnów
POGODA: temperatura 17.0°C - 14.6°C, pochmurnie, w terenie mokro, delikatny wiatr południowo-zachodni

W końcu, po wszystkich ostatnich śniegach i beznadziejnej pogodzie, po prawie dwóch tygodniach przerwy wyprowadziłem rumaka.
Dzisiaj nietypowa pętla, Słona Góra, Pleśna, potem w Rzuchowej odbiłem na Błonie, wpadłem na chwilę do Lasu Buczyna.
W Mościcach w okolicach Domu Chemika zrobiłem kilka zdjęć, wszystko ładnie kwitnie
Na Traugutta w kierunku ogródków działkowych jest już położony asfalt.
















Trzemesna, Szynwałd

Sobota, 1 kwietnia 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Zawada - Łękawica - Trzemesna - Szynwałd - Skrzyszów - Tarnów
POGODA: temperatura 15.0°C, częściowe zachmurzenie, dość mocny wiatr zachodni, przeważnie sucho

Niby temperatura taka sama jak ostatnio, a nie było tak przyjemnie, zapewne za sprawą wiatru.
Dzisiaj jeden z wariantów standardowej pętli przez Zawadę, Trzemesną i znalezioną drogę na Szynwałd.

Wiosna na ul. Lotniczej:


Okolice Trzemesnej:


Kawałek dalej nie tak dawno znaleziona przebitka na północny-zachód:

I szczyt z miejscem widokowym:

W okolicach Szynwałdu, z tego miejsca można też zobaczyć zbiornik retencyjny w Skrzyszowie:

Nowy asfalt, gdzie droga już zjeżdżała i była spękana:


Kwitnąca forsycja nad Skrzyszowem:

Kokocz i historia zaginionej rękawiczki

Sobota, 18 marca 2023 · Komentarze(3)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Skrzyszów - Szynwałd - Zwiernik - Kokocz (434 m n.p.m.) - Zwiernik - Szynwałd - Skrzyszów - Wola Rzędzińska - Tarnów
POGODA: temperatura 14.4°C - 6.7°C, słonecznie, lekkie zachmurzenie pierzaste wysokiego piętra, wiatr południowy, sucho

Po ostatnich częstych wizytach na Wale czy Golgocie postanowiłem zmienić trochę kierunek ekspansji i odwiedzić górę Kokocz.
Dzień na taką wycieczkę z jednej strony dobry, bo słońce i sprzyjająca temperatura, ale z drugiej, dość odczuwalny, czołowy wiatr, który dość szybko uświadomił mi, z czym przyjdzie mi się mierzyć przez jakieś najbliższe 30 kilometrów.

Kierunek południowo-wschodni za Skrzyszowem:

Nowy, sympatyczny fragment gdzieś prawie na wysokości Zalasowej, trochę rollercoaster, góra, dół:

Kawałek wyżej wjeżdżam w las, drogi w tych okolicach aktualnie miejscami mocno zapiaszczone:


Za lasem wjeżdża się na miejsce widokowe z panoramą na północ. Ale widok z Kokocza jest lepszy, no bo jest jeszcze wyżej.
Na horyzoncie delikatnie majaczy elektrownia w Połańcu:


Tutaj orientuję się, że jedna z rękawiczek wypadła mi gdzieś po drodze z kieszeni... Zdjąłem je, bo było mi trochę za ciepło. No cóż.

Tutaj już praktycznie końcówka podjazdu na Kokocz.
Jest miejsce pochówku mieszkańców wsi Wola Lubecka, Lubcza, Zalasowa, Zwiernik zmarłych w latach 1847 - 1853, tablica z roku 2022:

Jest też drzewo grab, pomnik przyrody z ładną kapliczką:

No i miejsce docelowe, zadaszona platforma widokowa. Z tego co pamiętam ostatnio, gdy tu byłem zadaszenia nie było. Luneta niestety nie przetrwała próby czasu...

Do tego "zdjęcie pamiątkowe" z jednej z kamer na szczycie:

Widok na północ, Kościół pw. Chrystusa Króla w Łękach Górnych, a na horyzoncie całkiem z prawej ponownie elektrownia w Połańcu:


Kolejna atrakcja to pięknie kwitnące krokusy:



Wychodzi na to, że krokusy są częścią czegoś, co nosi uroczą nazwę "Kieszonkowy ogród miododajny":

Korzystając z okazji, że rower jeszcze dość czysty po ostatnich porządkach, a Liwocz jest jak na dłoni:


Widok na południowy zachód:


Liwocz z charakterystycznym krzyżem na szczycie:


Na górze spędziłem sporo czasu, robiąc zdjęcia, uzupełniając kalorie.
Całe szczęście, że wziąłem do plecaka kurtkę, bez niej nie byłbym w stanie wytrzymać na szczycie 15 minut, wiało cały czas.
W planach dalej był zjazd terenem w kierunku północnym, w stronę Zwiernika i powrót ogólnie inną drogą, ale stwierdziłem, że jednak trochę szkoda tej zgubionej rękawiczki, dlatego podjąłem akcję ratowniczą polegającą na powrocie tą samą drogą.
Zahaczyłem tylko kawałek o ten terenowy zjazd, żeby zobaczyć w jakim jest stanie. Początek wysypany jakimś bardzo luźnym kamieniem, potem gliniasta droga gruntowa, ale jakby "odkrzaczona". Niemniej po deszczu wolałbym tu nie wjeżdżać, i tak koła trochę już przez te paręnaście metrów zdążyłem ubłocić:

Zacząłem zatem zjazd. Po drodze objawiły mi się Tatry nieśmiało pokazując się zza Pasma Brzanki:

Urocze miejsce z kapliczką:

Dalej na zjazdach musiałem niestety zwalniać, żeby nie przeoczyć rękawiczki.
Kolejne kilometry upływają w dość sielankowej scenerii, bez napinania się i pośpiechu. Słońce, będąc coraz niżej, koloruje krajobraz swoimi barwami. Pomimo, że to ta sama droga, to jednak w innych warunkach oświetleniowych i nie było tak całkiem nudno. Wiatr zdaje się tym razem trochę pomagać.


Zaczyna robić się coraz ciemniej, a szanse na znalezienie rękawiczki maleją.
Pod nosem nucę sobie:

"Rękawiczko, szukam Cię
Rękawiczko, znajdę Cię
Za zakrętem pewnie kryjesz się
Nic się nie martw, zbliżam się."

No i w końcu! Cud! Kamień z serca. Gdzieś na wysokości Szynwałdu, na przeciwnym poboczu, leżała sobie moja rękawiczka, cała i zdrowa, ładnie ułożona, jakby ktoś specjalnie ją tak odstawił:


Teraz już szczęśliwa i bezpieczna para rękawiczek wylądowała w plecaku, a ja mogłem kontynuować normalnie jazdę nie świrując wzrokiem po poboczach i rowach.
W międzyczasie na niebie rozpoczął się spektakl:


Dało się zaobserwować delikatnie nawet tzw. słup słoneczny:


Dalej pojechałem jeszcze przez Wolę Rzędzińską, potem przez Osiedle Zielone. Piękna to była wycieczka.
I tym sposobem kończy się ta podróż, a poszukiwania z happy endem.
Jak to mówią, "Szukajcie, a znajdziecie".

Wczoraj na te niespełna 30 kilometrów założyłem nowe spodenki z przeszytą wkładką i dzisiaj w pierwszych sekundach na rowerze bałem się, że będę musiał wracać do domu... Zwyczajnie bolała mnie prawa strona od tej głupiej wkładki. Ale na szczęście szybko przeszło, a jechałem tym razem w najzwyklejszych bipsach z gąbką. I paradoksalnie, wydaje się, że da się tak jeździć. Wniosek jest taki, że ta wkładka ma kolosalny wpływ na komfort, tzn. przynajmniej jej złe umieszczenie, i że muszę znowu zlecić przeszycie...

Zawada, Skrzyszów

Piątek, 17 marca 2023 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
TRASA: Tarnów - Zawada - Łękawica - Skrzyszów - Tarnów
POGODA: temperatura 8.7°C - 3.6°C, sucho, wiatr wschodni, słonecznie, lekkie zachmurzenie wysokiego piętra

Krótki popołudniowy rekonesans.
Wyjechałem mniej więcej o zachodzie słońca, więc szybko zaczęło robić się zimno.
Umyłem ostatnio cały rower. Niedawno założony łańcuch całkowicie odtłuściłem z fabrycznego smaru i nałożyłem wosk.
Do tego w końcu podregulowałem trochę tylną przerzutkę.

Z okolic ul. Lotniczej:

Na podjeździe pod Zawadę złapałem jeszcze Tatry:

Widok bardziej na zachód, po prawej przekaźnik w Brzesku:

Gdzieś na północ od Skrzyszowa w szczerym polu: