Przygód ciąg dalszy. W połowie zjazdu z Marcinki w terenie przecinam tylną oponę na czymś, chyba na stłuczonej dachówce. Opona a w zasadzie dętka strzela, w pierwszej chwili myślałem że poszła szprycha i ona przebiła dętkę, tak jakoś dźwięk mi się skojarzył. No i cóż, jakoś trzeba było się dotoczyć do Skrzyszowa i dzwonić po wóz techniczny. W zasadzie to nie wiem czy próbować to kleić czy dać sobie spokój, na razie nie mam na to czasu. Póki co na tył założę oponę terenową z Krossa Golda.
Dzisiaj niespodzianka. Wymieniłem opony na terenowe. Jak zwykle nie chciało mi się pompować kół do normalnego ciśnienia więc tylko trochę i później dopompować na stacji. Dojechałem do stacji, dopompowałem, wydaje się ok. Dojechałem do Lipia, wracam wzdłuż lasu i jakoś tak zaczyna się dziwnie jechać, przód robi się coraz bardziej oporny, miękki, okazuje się że jest snake... Jest już ciemno, rzecz dzieje się w miejscu bez latarni no ale mam lampkę. Cóż, trzeba było zmienić formę aktywności z jazdy na bieganie. Na jakiejś stacji na al. Jana Pawła II dopompowałem ile wejdzie i zjechałem tyle ile się dało czyli pod następną stację na BP. :P Tam to samo, później jeszcze na Orlenie na Lwowskiej i w zasadzie prawie się udało. Trzeba będzie w końcu zainwestować w normalną pompkę stacjonarną...
TRASA: Tarnów - Wola Rzędzińska - Czarna - Jaźwiny - Podlesie - Nowa Jastrząbka - Nowe Żukowice - Jodówka - Wola Rzędzińska - Tarnów POGODA: słonecznie, upał, ok. 30°C, pod koniec ulewa i burza
Z początku nie zakładałem takiego dystansu, miałem w sumie jechać tylko do Czarnej i z powrotem ale jechało się dobrze.
Autostrada w okolicy wsi Jaźwiny: W stronę Dębicy:
W stronę Tarnowa:
W Jodłówce łapie mnie ulewa, którą przeczekuję na przystanku.