VeloDunajec
Piątek, 11 sierpnia 2017
· Komentarze(0)
Kategoria Opony sliki, Trening
TRASA: Tarnów - Mościce - Ostrów - Wietrzychowice - Ostrów - Biskupice Radłowskie - Ostrów - Mościce - Tarnów
POGODA: ciepło, temperatura 31.2°C - 24.8°C, wiatr zmienny, najpierw bezwietrznie, po zachodzie słońca mocny południowy, później prawie nic, widoczność dobra, prawie bezchmurnie
Kolejny trening, kolejne testy. Wyjazd znowu późno, około 19:00, bardzo ciepło, ale w miarę do zniesienia, słońce jeszcze nad horyzontem. Wpadam na Velo, słońce jakby za delikatną mgiełką. Po jakimś czasie zaszło za niewidoczne wcześniej chmury O_o, także wcześniej będzie ciemno. Po ostatnich przeżyciach z Vertu, dzisiaj trochę dla beki, trochę na poważnie założyłem sobie siodełko z Krossa Grand Golda. Taka noname'owa kanapka, szerokość ok. 135 mm, bardzo miękka, czarna, z przetartym napisem "Active" na boku. Początek przez miasto to jakbym siedział na sofie. :D Niestraszne mi kostkowe pseudo ścieżki i "półmetrowe" krawężniki. Na dłuższym dystansie nie spodziewałem się cudów, pewnie będzie za miękkie, no i kształt też nie jakiś specjalny, więc w pogotowiu czekało standardowe siodełko. Gdzieś od 11-tego kilometra zacząłem czuć nacisk na większą powierzchnię niż w poprzednich siodełkach. No i zacząłem stosować metodę wstawania co jakiś czas żeby się przewietrzyć. Bardzo pomaga. Na płaskim i równym jak stół Velo jedzie się się super.
Gdzieś przed Biskupicami, w okolicach zachodu słońca zaczyna pojawiać się mocny, południowy wiatr, który tak mi pomaga, że bez większego wysiłku jadę 30 km/h :D Prawie nie słyszę podmuchu wiatru tylko szum świeżo dopompowanych opon. A jadąc na stojąco czułem się jak statek z rozłożonym żaglem. :P W ten sposób dojeżdżam do Wietrzychowic i zaczyna się powrót... Bez spiny jadę sobie ledwo te 18 km/h teraz. xD ALE, przejechałem tak może kilka kilometrów i wiatr zaczął słabnąć, aż w końcu prawie całkiem ucichł. :P Więc to był chyba najlepszy deal ever. Po drodze znowu zmasowany atak jakichś ciem czy pieron wie co to było, ale trochę mniej niż ostatnio.
Później już chyba bez większych przygód, no może oprócz saren. To co mnie najbardziej denerwuje, to to, że ostatnio potrafią biegnąć polami wzdłuż wału jakby chcąc mnie wyprzedzić i przejść na drugą stronę przede mną. Przez to robi się bardzo niebezpiecznie.
Nad Dunajcem widać fajnie, jak ludzie palą ognisko.
Wziąłem za mało napojów, nie spodziewałem się, że tyle wejdzie. Ogólnie jechało się mega super, w końcu nie rozpraszał mnie ból i szukanie miejsca na siodełku, tylko można było w miarę spokojnie pokręcić, serio, ulżyło mi bardzo. :D To nie tak, że było idealnie, ale paradoksalnie to siodełko naprawdę nie jest takie złe. Zmieniłem jeszcze wysokość siodełka i wyczyściłem sztycę ze smaru, żeby nie zjeżdżała. Pod koniec jakby czas komfortowej jazdy między "wietrzeniem" się skracał, ale ogólnie to było do zniesienia. Pomagało też to, że było po prostu ciepło i zauważyłem, że lepiej się wtedy czuję, niż jak muszę coś dodatkowo ubierać. Także być może jest to wskazówka, żeby ewentualnie szukając nowego siodełka iść w bardziej miękkie niż miałem do tej pory? Twardsze nie bardzo się sprawdziło. Chyba, że Vertu było za bardzo pochylone dziobem w dół?
Pod koniec czułem się wgl. bardzo dobrze, zrobiłem parę interwałów po mieście, aż chciałoby się jeszcze pokręcić.
Dzisiaj (następnego dnia) czuję się ok, tyłek prawie się nie odzywa. Kolana nie bolały.
PS: Po drodze chyba widziałem spadającą gwiazdę. :) Na początku myślałem, że to fajerwerki, ale nic nie wybuchło.
I do tego dobry wynik baterii, ze 100% zeszło na 71%, czas pracy podobny jak ostatnio (no ok, około 40 min krótszy) i wyłączone WiFi.
Gdzieś za Biskupicami Radłowskimi:
HZ: 3:17:38 69%
FZ: 1:21:45 28%
PZ: 0:04:54 2%
POGODA: ciepło, temperatura 31.2°C - 24.8°C, wiatr zmienny, najpierw bezwietrznie, po zachodzie słońca mocny południowy, później prawie nic, widoczność dobra, prawie bezchmurnie
Kolejny trening, kolejne testy. Wyjazd znowu późno, około 19:00, bardzo ciepło, ale w miarę do zniesienia, słońce jeszcze nad horyzontem. Wpadam na Velo, słońce jakby za delikatną mgiełką. Po jakimś czasie zaszło za niewidoczne wcześniej chmury O_o, także wcześniej będzie ciemno. Po ostatnich przeżyciach z Vertu, dzisiaj trochę dla beki, trochę na poważnie założyłem sobie siodełko z Krossa Grand Golda. Taka noname'owa kanapka, szerokość ok. 135 mm, bardzo miękka, czarna, z przetartym napisem "Active" na boku. Początek przez miasto to jakbym siedział na sofie. :D Niestraszne mi kostkowe pseudo ścieżki i "półmetrowe" krawężniki. Na dłuższym dystansie nie spodziewałem się cudów, pewnie będzie za miękkie, no i kształt też nie jakiś specjalny, więc w pogotowiu czekało standardowe siodełko. Gdzieś od 11-tego kilometra zacząłem czuć nacisk na większą powierzchnię niż w poprzednich siodełkach. No i zacząłem stosować metodę wstawania co jakiś czas żeby się przewietrzyć. Bardzo pomaga. Na płaskim i równym jak stół Velo jedzie się się super.
Gdzieś przed Biskupicami, w okolicach zachodu słońca zaczyna pojawiać się mocny, południowy wiatr, który tak mi pomaga, że bez większego wysiłku jadę 30 km/h :D Prawie nie słyszę podmuchu wiatru tylko szum świeżo dopompowanych opon. A jadąc na stojąco czułem się jak statek z rozłożonym żaglem. :P W ten sposób dojeżdżam do Wietrzychowic i zaczyna się powrót... Bez spiny jadę sobie ledwo te 18 km/h teraz. xD ALE, przejechałem tak może kilka kilometrów i wiatr zaczął słabnąć, aż w końcu prawie całkiem ucichł. :P Więc to był chyba najlepszy deal ever. Po drodze znowu zmasowany atak jakichś ciem czy pieron wie co to było, ale trochę mniej niż ostatnio.
Później już chyba bez większych przygód, no może oprócz saren. To co mnie najbardziej denerwuje, to to, że ostatnio potrafią biegnąć polami wzdłuż wału jakby chcąc mnie wyprzedzić i przejść na drugą stronę przede mną. Przez to robi się bardzo niebezpiecznie.
Nad Dunajcem widać fajnie, jak ludzie palą ognisko.
Wziąłem za mało napojów, nie spodziewałem się, że tyle wejdzie. Ogólnie jechało się mega super, w końcu nie rozpraszał mnie ból i szukanie miejsca na siodełku, tylko można było w miarę spokojnie pokręcić, serio, ulżyło mi bardzo. :D To nie tak, że było idealnie, ale paradoksalnie to siodełko naprawdę nie jest takie złe. Zmieniłem jeszcze wysokość siodełka i wyczyściłem sztycę ze smaru, żeby nie zjeżdżała. Pod koniec jakby czas komfortowej jazdy między "wietrzeniem" się skracał, ale ogólnie to było do zniesienia. Pomagało też to, że było po prostu ciepło i zauważyłem, że lepiej się wtedy czuję, niż jak muszę coś dodatkowo ubierać. Także być może jest to wskazówka, żeby ewentualnie szukając nowego siodełka iść w bardziej miękkie niż miałem do tej pory? Twardsze nie bardzo się sprawdziło. Chyba, że Vertu było za bardzo pochylone dziobem w dół?
Pod koniec czułem się wgl. bardzo dobrze, zrobiłem parę interwałów po mieście, aż chciałoby się jeszcze pokręcić.
Dzisiaj (następnego dnia) czuję się ok, tyłek prawie się nie odzywa. Kolana nie bolały.
PS: Po drodze chyba widziałem spadającą gwiazdę. :) Na początku myślałem, że to fajerwerki, ale nic nie wybuchło.
I do tego dobry wynik baterii, ze 100% zeszło na 71%, czas pracy podobny jak ostatnio (no ok, około 40 min krótszy) i wyłączone WiFi.
Gdzieś za Biskupicami Radłowskimi:
HZ: 3:17:38 69%
FZ: 1:21:45 28%
PZ: 0:04:54 2%