Puszcza Niepołomicka
Środa, 16 sierpnia 2017
· Komentarze(2)
Kategoria Opony sliki, Trening, Wycieczki, "Ultramaratony"
TRASA: Tarnów - Ostrów - (Velo Dunajec) - Wietrzychowice - (Wiślana Trasa Rowerowa) - Nowe Brzesko - Wola Zabierzowska - Puszcza Niepołomicka - powrót do Tarnowa tą samą drogą - Zawada - Tarnowiec - Tarnów
POGODA: temperatura 31.3°C - 19.4°C, początek bezchmurnie, upał, widoczność dobra, jakiś delikatny, zmienny wiatr
Plan treningowy na dzisiaj: przynajmniej 200 km. Trasa głównie VD i WTR.
Wyjazd opóźniony, trzeba było załatwić jeszcze parę nagłych spraw. Start koło 12:20, miał być o 10:00. Torba z narzędziami poszła na ramę, nawet nie było dużego problemu zmieścić pod nią litrową butelkę w koszyku. Plecak i tak ważył ponad 3 kg, czas w końcu założyć ten bagażnik...
Początek średnio się jechało, pełne słońce, ciężki plecak, upał, do tego jakby leki, północny wiatr.
Na wlocie na WTR smaruję łańcuch, lecimy dalej. No ciepło jest, a jadę prawie cały czas w słońcu. Jest dużo odcinków na VD i WTR gdzie jest kompletna dzicz, prawie nie ma cywilizacji. Są tego plusy i minusy, ale przynajmniej można odpocząć, ładnie jest:
No i dojeżdżam do miejsca, gdzie byłem ostatnio. Widać teraz wyraźnie, że świecący punkt na prawo to maszt telekomunikacyjny, są nawet dwa. :P Ale świeci raczej ten po lewej. Na beta.btsearch.pl jest wgl tylko jeden maszt. Jakoś nie mogłem dostrzec z tego miejsca Chorągwicy.
Dalej jadę jeszcze kilkanaście kilometrów wałami, w końcu kończy się asfalt i zmienia w szutrówkę, tak jadę może kilkaset metrów po czym znaki wskazują na zjazd z wału i na tym WTR się póki co kończy. Dalej na wałach droga jest trochę gorsza, ale do przejechania, szosówką raczej nie polecam. Od kilkunastu kilometrów mam wyższy puls niż zwykle, jadę jeszcze lżej, żeby go zbić.
Następnie jadę w sumie jak popadnie, byleby dobić do 100 km, toczę się drogą z pierwszeństwem, początkowo wzdłuż wału, później odbija na południe. Dojeżdżam do drogi wojewódzkiej, jadę dalej na wprost, po chwili widzę na horyzoncie maszt na Chorągwicy :) pierwszy raz za dnia. Mijam "Bobrowe Rozlewisko" i na spontanie dojeżdżam do... Puszczy Niepołomickiej. :P Żeby schronić się przed słońcem wjeżdżam do lasu, pierwsze kilkadziesiąt metrów asfaltu tragiczne, później za szlabanem już spoko. Do 100 km zostało 7 km. Od razu czuć ulgę, nie ma słońca, ciut niższa temperatura i od razu tętno niższe, widocznie z deka się przegrzałem.
W lesie ładnie, ale jakoś mnie nie zachwyca tak jak Las Radłowski. W końcu wybija setka, czas zawracać. Ludzi w Puszczy wgl strasznie dużo w porównaniu do WTR, gdzie prawie nikogo nie ma, może ze względu na upał. Tutaj jeżdżą całe rodziny.
Parafia Opieki NMP w Zabierzowie Bocheńskim:
Jest i Chorągwica, na fotę załapał się nawet paralotniarz:
Tak mniej więcej wyglądają wały poza WTR:
Tak wygląda kawałek szutrowego WTR:
Tutaj znalazłem lampkę tylną identyczną jak moja, byłem pewny, że mi odpadła, ALEEE nie. Była w lepszym stanie, świeci. :P Oczywiście zostawiłem, może właściciel jeszcze znajdzie.
Słońce schowało się za chmurami, W KOŃCU zaczęło się ochładzać.
Most na Wiśle w Nowym Brzesku. Nagle przypomniało mi się, że przecież przechodziliśmy tędy podczas pielgrzymki do Częstochowy, most jest można powiedzieć charakterystyczny, bo długi i jednokierunkowy z sygnalizacją świetlną.
W Ispinie zatrzymuję się na bułę na MORze.
A tak wygląda Wisła z mostu:
Następny dłuższy postój na MORze w Kopaczach Wielkich, a później w Glowie...
... gdzie zastałem takiego kompana:
Później raczej bez przygód. Od czasu do czasu pojawiały się sarenki. Zacząłem czuć lekko prawe kolano, dlatego czasami przerzucałem trochę obciążenia na lewą nogę i do końca było ok. Z każdą wymianą bidonu na nowy na plecach robiło się coraz lżej i jechało się super. Pojawił się przyjemny chłód i w końcu napój zrobił się chłodny.
Dojechałem do Tarnowa i czułem się bardzo dobrze. Do tego stopnia, że pokręciłem się chwilę po mieście i pojechałem na Lotniczą zobaczyć, czy działa już nowe oświetlenie (nie działa, za to Park Biegowy koło 1 w nocy tak :P ). A później, żeby nie było tak łatwo, Marcinka. Podjazd bardzo na luzie. Na górze nikogo nie ma. Zjazd do Tarnowca i dalej do Trn. Jeszcze parę interwałów i do domu.
Okazuje się, że najbardziej męczący był dzisiaj upał i słońce, a nie sama trasa. Trochę mnie spiekło, ale nie jest tak źle, jak to wyglądało. No i jakby nie było wskoczyła życiówka, kondycyjnie nadzwyczaj dobrze, ale nie poczytuję sobie tego tripu za nie wiadomo jakie osiągnięcie, profil trasy płaski jak stół, już bardziej płasko chyba się nie da, na ścieżkach bardzo dobra nawierzchnia, naprawdę super się sunie. Nijak idzie to porównywać do poprzedniego rekordu z wycieczki na Mogielicę. Tam było mnóstwo przewyższeń.
Paliwo:
- 1x baton musli z Biedry
- 3x wafel czekoladowy
- 3x buły (100g każda)
- 4 litry herbaty
Picia mi nie zabrakło, ale chyba jednak piłem trochę za mało.
Ostatnio czyściłem pulsometr, zresetowałem ustawienia i przypomniałem sobie przy okazji, że ma on przecież funkcję sygnalizowania dźwiękiem, no i włączyłem ją i w nocy przynajmniej wiem z mniej więcej jakim tętnem jadę. :) Btw, 22% trasy było wgl przejechane na tętnie poniżej pierwszego progu, dlatego nie zostało to doliczone do stref. Co ciekawe, nie byłem ani sekundy w najwyższej, teoretycznie beztlenowej strefie, nawet na podjeździe na Marcinkę.
HZ: 7:54:27 75%
FZ: 0:18:08 3%
PZ: 0:00:00 0%
POGODA: temperatura 31.3°C - 19.4°C, początek bezchmurnie, upał, widoczność dobra, jakiś delikatny, zmienny wiatr
Plan treningowy na dzisiaj: przynajmniej 200 km. Trasa głównie VD i WTR.
Wyjazd opóźniony, trzeba było załatwić jeszcze parę nagłych spraw. Start koło 12:20, miał być o 10:00. Torba z narzędziami poszła na ramę, nawet nie było dużego problemu zmieścić pod nią litrową butelkę w koszyku. Plecak i tak ważył ponad 3 kg, czas w końcu założyć ten bagażnik...
Początek średnio się jechało, pełne słońce, ciężki plecak, upał, do tego jakby leki, północny wiatr.
Na wlocie na WTR smaruję łańcuch, lecimy dalej. No ciepło jest, a jadę prawie cały czas w słońcu. Jest dużo odcinków na VD i WTR gdzie jest kompletna dzicz, prawie nie ma cywilizacji. Są tego plusy i minusy, ale przynajmniej można odpocząć, ładnie jest:
No i dojeżdżam do miejsca, gdzie byłem ostatnio. Widać teraz wyraźnie, że świecący punkt na prawo to maszt telekomunikacyjny, są nawet dwa. :P Ale świeci raczej ten po lewej. Na beta.btsearch.pl jest wgl tylko jeden maszt. Jakoś nie mogłem dostrzec z tego miejsca Chorągwicy.
Dalej jadę jeszcze kilkanaście kilometrów wałami, w końcu kończy się asfalt i zmienia w szutrówkę, tak jadę może kilkaset metrów po czym znaki wskazują na zjazd z wału i na tym WTR się póki co kończy. Dalej na wałach droga jest trochę gorsza, ale do przejechania, szosówką raczej nie polecam. Od kilkunastu kilometrów mam wyższy puls niż zwykle, jadę jeszcze lżej, żeby go zbić.
Następnie jadę w sumie jak popadnie, byleby dobić do 100 km, toczę się drogą z pierwszeństwem, początkowo wzdłuż wału, później odbija na południe. Dojeżdżam do drogi wojewódzkiej, jadę dalej na wprost, po chwili widzę na horyzoncie maszt na Chorągwicy :) pierwszy raz za dnia. Mijam "Bobrowe Rozlewisko" i na spontanie dojeżdżam do... Puszczy Niepołomickiej. :P Żeby schronić się przed słońcem wjeżdżam do lasu, pierwsze kilkadziesiąt metrów asfaltu tragiczne, później za szlabanem już spoko. Do 100 km zostało 7 km. Od razu czuć ulgę, nie ma słońca, ciut niższa temperatura i od razu tętno niższe, widocznie z deka się przegrzałem.
W lesie ładnie, ale jakoś mnie nie zachwyca tak jak Las Radłowski. W końcu wybija setka, czas zawracać. Ludzi w Puszczy wgl strasznie dużo w porównaniu do WTR, gdzie prawie nikogo nie ma, może ze względu na upał. Tutaj jeżdżą całe rodziny.
Parafia Opieki NMP w Zabierzowie Bocheńskim:
Jest i Chorągwica, na fotę załapał się nawet paralotniarz:
Tak mniej więcej wyglądają wały poza WTR:
Tak wygląda kawałek szutrowego WTR:
Tutaj znalazłem lampkę tylną identyczną jak moja, byłem pewny, że mi odpadła, ALEEE nie. Była w lepszym stanie, świeci. :P Oczywiście zostawiłem, może właściciel jeszcze znajdzie.
Słońce schowało się za chmurami, W KOŃCU zaczęło się ochładzać.
Most na Wiśle w Nowym Brzesku. Nagle przypomniało mi się, że przecież przechodziliśmy tędy podczas pielgrzymki do Częstochowy, most jest można powiedzieć charakterystyczny, bo długi i jednokierunkowy z sygnalizacją świetlną.
W Ispinie zatrzymuję się na bułę na MORze.
A tak wygląda Wisła z mostu:
Następny dłuższy postój na MORze w Kopaczach Wielkich, a później w Glowie...
... gdzie zastałem takiego kompana:
Później raczej bez przygód. Od czasu do czasu pojawiały się sarenki. Zacząłem czuć lekko prawe kolano, dlatego czasami przerzucałem trochę obciążenia na lewą nogę i do końca było ok. Z każdą wymianą bidonu na nowy na plecach robiło się coraz lżej i jechało się super. Pojawił się przyjemny chłód i w końcu napój zrobił się chłodny.
Dojechałem do Tarnowa i czułem się bardzo dobrze. Do tego stopnia, że pokręciłem się chwilę po mieście i pojechałem na Lotniczą zobaczyć, czy działa już nowe oświetlenie (nie działa, za to Park Biegowy koło 1 w nocy tak :P ). A później, żeby nie było tak łatwo, Marcinka. Podjazd bardzo na luzie. Na górze nikogo nie ma. Zjazd do Tarnowca i dalej do Trn. Jeszcze parę interwałów i do domu.
Okazuje się, że najbardziej męczący był dzisiaj upał i słońce, a nie sama trasa. Trochę mnie spiekło, ale nie jest tak źle, jak to wyglądało. No i jakby nie było wskoczyła życiówka, kondycyjnie nadzwyczaj dobrze, ale nie poczytuję sobie tego tripu za nie wiadomo jakie osiągnięcie, profil trasy płaski jak stół, już bardziej płasko chyba się nie da, na ścieżkach bardzo dobra nawierzchnia, naprawdę super się sunie. Nijak idzie to porównywać do poprzedniego rekordu z wycieczki na Mogielicę. Tam było mnóstwo przewyższeń.
Paliwo:
- 1x baton musli z Biedry
- 3x wafel czekoladowy
- 3x buły (100g każda)
- 4 litry herbaty
Picia mi nie zabrakło, ale chyba jednak piłem trochę za mało.
Ostatnio czyściłem pulsometr, zresetowałem ustawienia i przypomniałem sobie przy okazji, że ma on przecież funkcję sygnalizowania dźwiękiem, no i włączyłem ją i w nocy przynajmniej wiem z mniej więcej jakim tętnem jadę. :) Btw, 22% trasy było wgl przejechane na tętnie poniżej pierwszego progu, dlatego nie zostało to doliczone do stref. Co ciekawe, nie byłem ani sekundy w najwyższej, teoretycznie beztlenowej strefie, nawet na podjeździe na Marcinkę.
HZ: 7:54:27 75%
FZ: 0:18:08 3%
PZ: 0:00:00 0%