Pierwsza jazda w nowym roku. Mróz odpuścił trochę, pojechałem odwiedzić park biegowy na Marcince. Na drodze dojazdowej bajoro, na ścieżkach terenowych chyba nie lepiej, zrobiłem tylko kółko to ścieżce asfaltowej i w górę. Później jeszcze myjka.
Ziiimno, ok 1°C, ludzi niezbyt dużo na Błoniach. Pierwsze okrążenie, wychodzę na wprost Kopca Kościuszki i intryguje mnie widok jakby zaśnieżonej góry, zastanawiam się czy to mgła. śnieg czy zwidy, po chyba trzecim czy czwartym okrążeniu stwierdziłem że sprawdze to. :P Okazało się że faktycznie chyba kiedyś faktycznie delikatnie sypnęło i na górze śnieg (czy może szron?) się utrzymał. Przepięknie to wyglądało. Takie cuda na kopcu:
Przygód ciąg dalszy. W połowie zjazdu z Marcinki w terenie przecinam tylną oponę na czymś, chyba na stłuczonej dachówce. Opona a w zasadzie dętka strzela, w pierwszej chwili myślałem że poszła szprycha i ona przebiła dętkę, tak jakoś dźwięk mi się skojarzył. No i cóż, jakoś trzeba było się dotoczyć do Skrzyszowa i dzwonić po wóz techniczny. W zasadzie to nie wiem czy próbować to kleić czy dać sobie spokój, na razie nie mam na to czasu. Póki co na tył założę oponę terenową z Krossa Golda.