TRASA: Tarnów - Lipie - Wola Rzędzińska - Jodłówka-Wałki - (powrót tak samo) POGODA: temperatura 14.5°C - 11.6°C, niemal bezchmurnie, średnia przejrzystość powietrza, w terenie trochę mokro
W Jodłówce i w ogóle miejscami poza miastem można się udusić. W Lipiu mnóstwo
ludzi. Z tego też miejsca ledwo widać Marcinkę. Miałem jechać jeszcze
właśnie na Marcinkę, ale stwierdziłem, że nie będę już filtrował
powietrza. Było dziś tak ciepło, że dało się wytrzymać w rękawiczkach z
krótkimi palcami.
POGODA: temperatura -0.8°C - (-1.8°C), początkowo słonecznie, później całkowite zachmurzenie, prawie bezwietrznie, sucho
Po prawie miesięcznej przerwie... w końcu na dwóch kółkach. Trochę się zimno zrobiło przez ten czas. Dzisiaj lokalnie - Marcinka. Na lądowisku kręcą się... tak jakby samoloty, nie awionetki, nie paralotnie, nie wiem jak to się nazywa. ;) Na szczycie:
Na upartego można doszukać się zarysu Tatr w tle:
A tutaj takie porównanie, dwa zdjęcia, to samo miejsce, odstęp czasu - dwa miesiące. Ja to tu tak tylko zostawię.
Odkrywanie miejscówek na Marcince. Bardzo ciepły dzień, ostatnio zamarzały mi ręce w temp. poniżej 10°C. W lesie MNÓSTWO patyków i gałęzi po ostatnich mocnych wiatrach.
Jak widać, długie pale wspierające drzewa dobrze służą jako statyw. :)
Widząc, że na zachodzie się przejaśnia, widać koniec chmur, a słońce zeszło poniżej, wybrałem się na szybki wypad na Marcinkę. Wydawało mi się, że powinna być dobra przejrzystość powietrza, ale niestety tak nie było, nie było widać Tatr. Na zachód słońca też już nie zdążyłem. Zjechałem do Tarnowca, a później jeszcze jeden podjazd, tym razem od Wypoczynkowej obok ruin zamku. Następnie zjazd do Tarnowa, Lotnicza. Pojechałem zrobić "odbiór techniczny" wiaduktu na Gumniskiej, no przejezdny, ale chodnik/ścieżka rowerowa od strony parku nie zrobiona (Kappa). Później trochę miejskiego rekonesansu, Kantoria, Lipie. Generalnie fajna jazda na lekko bez plecaka, w takim chłodzie jak podczas jesieni.