Czarna, VeloDunajec

Niedziela, 16 lipca 2017 · Komentarze(0)
TRASA: Tarnów - Wola Rzędzińska - Jodłówka-Wałki - Żdżary - Czarna - Jodłówka-Wałki - okolice Pogórskiej Woli - Wola Rzędzińska - Lipie - Moście - Biskupice Radłowskie (VeloDunajec) - Mościce - Tarnów
POGODA: temperatura 16°C - 25°C, początek słońce, później deszcz, deszcz i słońce :)

Trochę późno ale w końcu jest - pierwsza setka w tym roku :D
Początek bardzo leniwy, bez spiny, trochę porobionych zdjęć. Na alei Jana Pawła widzę, że na wschodzie pojawiają się czarne chmury, no niedobrze. W Lipiu sporo ludzi, staram się pomóc Panu z przebitą dętką, prawdopodobnie jeździł na zbyt niskim ciśnieniu (jak ja z resztą kiedyś...), ale nie mam pompki pod wentyl Schrader. Jedzie się dobrze, ale zbliżające się chmury nie wyglądają dobrze. Zaczyna kropić... Czekam chwilę na przystanku, przestaje, ale i tak wieje w moją stronę. W końcu dojeżdżam do wiaduktu kolejowego w Jodłówce-Wałkach i pod nim, wraz z innymi rowerzystami, czekam aż zaczynający się deszcz przejdzie... Niby tylko mocniejsza mżawka, ale jakoś nie chciało mi się moknąć.

Dobra, przestało, jedziemy dalej. Wjeżdżam w las, jadę trochę tymi piaszczystymi drogami, tutaj znowu zaczyna padać.




Z racji, że cywilizacji trochę brak wchodzę w jakieś krzaki, żeby się trochę schować, a tu taki ładny strumyk:


Przeczekuję deszcz i niezbyt mokry toczę się dalej, tym razem już widać na horyzoncie niebieskie niebo, także będzie lepiej.

Żdżary, stawy hodowlane:


Jadąc do Czarnej wybieram drogę trochę dłuższą, przez las, bardzo ładny z resztą, ale Radłowski chyba nie do pobicia:




Zarośniętym przesmykiem z lasu wbijam na drogę asfaltową i jestem w trochę rozkopanej Czarnej. Siadam koło tej studni z ławkami, i nieśmiało podchodzi coraz bliżej taki piesek: 


Siada przede mną, pewnie głodny no ale nie miałem za bardzo co mu dać. Pogłaskałem na pożegnanie, jak zacząłem odjeżdżać to nagle zaczął biec w kierunku idącej pary, a zaraz potem gdzieś pod stację benzynową. No cóż, mam nadzieję, że nie jest bezpański. 

Dobra, wyjeżdżam z Czarnej, docieram do tej prostej drogi wzdłuż torów, początek to dla mnie masakra, droga wysypana takim luźnym tłuczkiem o sporawych kamieniach, później na szczęście było lepiej:


W końcu docieram do tego samego miejsca gdzie wcześniej, czyli w okolice Jodłówki i tym razem skręcam w prawo w znaną mi fajną szutrową drogę:


Po drodze zauważam znak wskazujący na "Diabelski kamień", jakoś wcześniej nie przykuło to mojej uwagi, więc chciałbym to teraz sprawdzić. No i jest, faktycznie sporych rozmiarów:


W internetach znalazłem legendę na temat tego kamienia i brzmi ona następująco:

"Było to dawno temu. Na świecie, gdzie rządziły złe duchy, zrodził się pomysł, by zniszczyć miejsce święte dla Polaków - Częstochowę. W tym celu moce piekielne przygotowały olbrzymi kamień, który miał być rzucony na klasztor jasnogórski. Kamień ten był bardzo ciężki - musiało nieść go pięciu diabłów. Czterech trzymało za boki, a piąty podtrzymywał w środku. Lecz aby cel zniszczenia został osiągnięty, głaz musiał być doniesiony przed północą. Niestety, gdy zegar wybijał godz. 12 w nocy, diabły znajdowały się jeszcze daleko od Częstochowy. Północ zastała je w lesie przylegającym do naszej wsi. Punktualnie o godz. 24 czarty puściły kamień - cztery diabły uciekły, a ten piąty podtrzymujący środek głazu został nim przygnieciony. I jak głosi legenda siedzi tam do dnia dzisiejszego. Dlatego co noc, gdy wybije północ diabelski kamień „straszy"."

Także tego, no w każdym razie bardzo podoba mi się las w tym miejscu, same iglaste drzewa, ściółka, jakoś zawsze przypomina mi to góry.

A teraz gwiazda wieczoru:


Pod kamień podjeżdżają dwa quady z dziećmi, zwijam się.

A to w okolicach przejazdu między Ładną, a Wolą Rzędzińską, urocze miejsce:


Później kręcę na Mościce i VeloDunajec, jak zwykle jedzie się sprawnie, znowu widać w okolicy ciemne chmury, ale na szczęście są w bezpiecznej odległości:


W drodze powrotnej usiadłem na koło jednemu gościowi, ale tak na dystans.



Wycieczka bardzo przyjemna, udana i wgl spoko.

Spoko również było do czasu, jak Photobucket udostępniał darmowe hotlinkowanie, a że w ostatnim czasie zmienili trochę zasady gry, to sporo zdjęć z bloga poszło w las. Identyczna sytuacja jaką kiedyś miałem, tylko że z Imageshack'iem. A, że nie mam na razie czasu, ani ochoty znowu tyle tego naprawiać (wrzucone tam mam ok. 1000 zdjęć, których na dodatek nie mogę na razie pobrać w całości bo coś się sypie...) to takie brzydkie dziury zostaną, a zdjęcia teraz będę wrzucał po prostu na serwer bikestats'a, powinno wystarczyć te ~50MB miesięcznie. Właściwie to nawet nie do końca wiedziałem, że jest taka możliwość wgl... Zawsze photo.bikestats drażniło mnie swoimi zasadami, dlatego wtedy wybrałem inny hosting. Ale już trudno. Przynajmniej starsze wpisy ładują się jak rakieta. xD 

HZ: 3:30:18 63%
FZ: 1:02:53 19%
PZ: 0:19:53 6%

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa assal

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]