Kokocz, Tuchów
Wtorek, 11 sierpnia 2015
· Komentarze(2)
Kategoria Opony terenowe, Wycieczki
TRASA: Tarnów - Skrzyszów - Łęki Górne - Zwiernik - Kokocz (434m n.p.m.) - Zalasowa - Tuchów - Łowczów - Pleśna - Rzuchowa - Koszyce - Tarnów
POGODA: 5:00 ok. 22°C, trochę mgieł, bezchmurnie, bezwietrznie, 11:00 jakieś 31°C, widzialność słaba, jakieś 4km
Wycieczka całkowity spontan, pomysł narodził się późnym wieczorem dlatego nie spałem tej nocy zbyt długo bo niecałe 4 godziny.
Pobudka nieco po 4, zrobiłem szybko jakieś trzy kanapki, woda do bidonu, dopakowałem parę szpejów, musiałem jeszcze napompować koło, wieczorem łatałem dętkę, był mały snake, powietrze bardzo powoli uchodziło ale jest ok. Wyjazd koło 5. Kierunek Skrzyszów. Pojechałem przez Lotniczą, tam pan rozkładał się z paralotnią na wschód słońca, lotnisko trochę zamglone.
Między Skrzyszowem a Łękami łapią mnie pierwsze promienie słońca:
Przed Zwiernikiem na przystanku robię krótki postój na jedzenie, jakby we wnęce dachu było gniazdo szerszeni i latały tam i z powrotem, łee.
Na horyzoncie Kokocz, tym razem atakuję od strony Zwiernika. Wcześniej minąłem ładny drewniany kościół, odbywała się Msza Św, ciężko było zrobić dobre zdjęcie bo dookoła rosły drzewa.
Jakoś podjazd nie było bardzo stromy, jechało się jakoś tak lekko, a to mnie zdziwiło bo podjazd od Lubczy pamiętam że był mocny. Cały czas jest asfalt, dopiero sama końcówka wygląda tak:
I tutaj dopiero była ściana płaczu, bardzo stromo, kamienie, niestety straciłem równowagę i musiałem się zatrzymać, ale wystartowałem jakoś. Generalnie bardzo ładny kawałek terenu. Później zaczyna się wypłaszczać, wyjeżdżam z lasu i ten genialny moment, kiedy nagle na horyzoncie pojawia się panorama Brzanki
Wjechałem gdzieś koło 7. Widoki wiadomo super, szkoda tylko, że ostatnio jest taka słaba widzialność.
Liwocz ledwo widoczny:
Tutaj panorama z bajerami, można klikać, przesuwać, scrollować, walnąć fullscreen, a w prawym dolnym rogu zwiększyć rozdzielczość. (Trzeba kliknąć "Pokaż trasę GPS")
A tutaj panorama sprzed trzech lat:
No dobra, posiedziałem chwilę, nagrałem coś telefonem, zjadłem, i tak już trochę z mniejszym entuzjazmem zacząłem się zbierać bo wiedziałem, że nie ma w planie dzisiaj już jakichś nowych miejsc tylko drogi które kojarzę. Zaczynam się toczyć w dół, a tu po lewej taka niespodzianka: :D
"Podjarałem" się strasznie jak zobaczyłem tą lunetę bo... No wiadomo :P Jak byłem tu trzy lata temu to tego nie było, dlatego strasznie się zdziwiłem jak to zobaczyłem. Nigdy bym się nie spodziewał, że postawią tu coś takiego. Luneta trochę zabrudzona, nie miałem nawet za bardzo czym jej wyczyścić, niestety nie mogłem za dobrze przez nią widzieć też dlatego, że miałem akurat okulary a nie soczewki kontaktowe i regulacja ostrości nie pozwalała oglądać dalekich planów ostro, ale i tak fajna sprawa.
Wokół nawet nie było dużo śmieci, obok stoi ToiToi, nawet papier jest. ^^
Pozytywnie zaskoczony jadę dalej na Tuchów i opuszczam Podkarpackie (albo nawet już wcześniej). Fajny długi zjazd przez Zalasową, akurat trafiłem na zielone na sygnalizacji. :P Po drodze po lewej stronie mijam wjazd na ścieżkę przyrodniczo-edukacyjną czy jakoś tak, na mapie wygląda, że nie jest długa ale za to trochę przewyższeń, dlatego dzisiaj sobie ją odpuszczam ale koniecznie trzeba tu będzie zaglądnąć. Jadę dalej, po prawej stronie widzę całkiem ładnym widok, zjeżdżam na jakąś gruntową drogę, robię zdjęcie i rozglądam się jeszcze, patrzę, a tam dalej obok tej gruntówki stoi całkiem spory krzyż, stwierdziłem, że podjadę i zobaczę jak to wygląda. Okazało się, że spotkała mnie następna niespodzianka, spod krzyża rozciąga się przepiękna panorama Tuchowa:
Byłem w szoku, że przejeżdżając tu parę razy nigdy nie dostrzegłem tego krzyża, ani z drogi, ani z samego Tuchowa:
Jest oświetlony LEDami, figurka również, musi fajnie wyglądać w nocy.
Zaraz obok znajduje się cmentarz wojenny nr 163 dawnej c. i k. armii Austro-Węgier w Tuchowie-Wzgórze 317. Na tabliczce między innymi widnieje napis:
"Na cmentarzu spoczywa 137 żołnierzy austro-węgierskich i 96 rosyjskich".
Co mnie zdziwiło zaraz obok znajdują się ławy, mini grill i... huśtawki. Nie wiem czy takie miejsce jest dobre do biesiadowania.
Zatrzymałem się jeszcze w mieście, kupiłem wodę i w drogę.
Dalej to już dość monotonna jazda wzdłuż Białej niebieskim szlakiem, znów zaczęło robić się gorąco, ostatnio drętwią mi bardziej ręce co obniża komfort jazdy, dodatkowo "siedzenie" nieprzyzwyczajone za bardzo. Ogólnie trochę słabo się później czułem, na pewno też przez to, że nie miałem dobrego "węgla" do zjedzenia ani jakiegoś napoju tylko sama woda źródlana, no i mała ilość snu, ale zdecydowanie wycieczka udana, piękne widoki pomimo zanieczyszczonego powietrza, fajne miejscówki, i dodatkowo: nawigacja głosowa. Niesamowicie (!) ułatwiająca mi życie, używałem jej teraz chyba drugi raz w nowych miejscach, spisywała się bardzo dobrze, również w terenie chociaż ciężko tu mówić o nie wiadomo jakim wyczynie bo nie był to długi odcinek. Trasa wcześniej w całości wyznaczona na http://www.gpsies.com. Normalnie to pewnie jak zwykle musiałbym co drugie skrzyżowanie zatrzymywać się i zaglądać w mapę.
W końcu udało się dorwać dobry telefon z Androidem, dlatego mogę korzystać z takich rzeczy, Windows Phone 7.8 wypiął na mnie dupę, nie otrzymywał żadnego wsparcia, a nowe aplikacje nie były w większości kompatybilne wstecz. Dla zainteresowanych, wspomniana nawigacja to --- Locus ---, chyba jedyna spełniająca moje wymagania, czyli mapy offline, nawigacja głosowa, możliwość importowania własnych śladów. Na razie wystarczająca jest wersja darmowa.
Na koniec jeszcze koteł :>
Ze spraw sprzętowych:
Nowa kaseta i łańcuch śmigają począwszy od 7k km.
POGODA: 5:00 ok. 22°C, trochę mgieł, bezchmurnie, bezwietrznie, 11:00 jakieś 31°C, widzialność słaba, jakieś 4km
Wycieczka całkowity spontan, pomysł narodził się późnym wieczorem dlatego nie spałem tej nocy zbyt długo bo niecałe 4 godziny.
Pobudka nieco po 4, zrobiłem szybko jakieś trzy kanapki, woda do bidonu, dopakowałem parę szpejów, musiałem jeszcze napompować koło, wieczorem łatałem dętkę, był mały snake, powietrze bardzo powoli uchodziło ale jest ok. Wyjazd koło 5. Kierunek Skrzyszów. Pojechałem przez Lotniczą, tam pan rozkładał się z paralotnią na wschód słońca, lotnisko trochę zamglone.
Między Skrzyszowem a Łękami łapią mnie pierwsze promienie słońca:
Przed Zwiernikiem na przystanku robię krótki postój na jedzenie, jakby we wnęce dachu było gniazdo szerszeni i latały tam i z powrotem, łee.
Na horyzoncie Kokocz, tym razem atakuję od strony Zwiernika. Wcześniej minąłem ładny drewniany kościół, odbywała się Msza Św, ciężko było zrobić dobre zdjęcie bo dookoła rosły drzewa.
Jakoś podjazd nie było bardzo stromy, jechało się jakoś tak lekko, a to mnie zdziwiło bo podjazd od Lubczy pamiętam że był mocny. Cały czas jest asfalt, dopiero sama końcówka wygląda tak:
I tutaj dopiero była ściana płaczu, bardzo stromo, kamienie, niestety straciłem równowagę i musiałem się zatrzymać, ale wystartowałem jakoś. Generalnie bardzo ładny kawałek terenu. Później zaczyna się wypłaszczać, wyjeżdżam z lasu i ten genialny moment, kiedy nagle na horyzoncie pojawia się panorama Brzanki
Wjechałem gdzieś koło 7. Widoki wiadomo super, szkoda tylko, że ostatnio jest taka słaba widzialność.
Liwocz ledwo widoczny:
Tutaj panorama z bajerami, można klikać, przesuwać, scrollować, walnąć fullscreen, a w prawym dolnym rogu zwiększyć rozdzielczość. (Trzeba kliknąć "Pokaż trasę GPS")
A tutaj panorama sprzed trzech lat:
No dobra, posiedziałem chwilę, nagrałem coś telefonem, zjadłem, i tak już trochę z mniejszym entuzjazmem zacząłem się zbierać bo wiedziałem, że nie ma w planie dzisiaj już jakichś nowych miejsc tylko drogi które kojarzę. Zaczynam się toczyć w dół, a tu po lewej taka niespodzianka: :D
"Podjarałem" się strasznie jak zobaczyłem tą lunetę bo... No wiadomo :P Jak byłem tu trzy lata temu to tego nie było, dlatego strasznie się zdziwiłem jak to zobaczyłem. Nigdy bym się nie spodziewał, że postawią tu coś takiego. Luneta trochę zabrudzona, nie miałem nawet za bardzo czym jej wyczyścić, niestety nie mogłem za dobrze przez nią widzieć też dlatego, że miałem akurat okulary a nie soczewki kontaktowe i regulacja ostrości nie pozwalała oglądać dalekich planów ostro, ale i tak fajna sprawa.
Wokół nawet nie było dużo śmieci, obok stoi ToiToi, nawet papier jest. ^^
Pozytywnie zaskoczony jadę dalej na Tuchów i opuszczam Podkarpackie (albo nawet już wcześniej). Fajny długi zjazd przez Zalasową, akurat trafiłem na zielone na sygnalizacji. :P Po drodze po lewej stronie mijam wjazd na ścieżkę przyrodniczo-edukacyjną czy jakoś tak, na mapie wygląda, że nie jest długa ale za to trochę przewyższeń, dlatego dzisiaj sobie ją odpuszczam ale koniecznie trzeba tu będzie zaglądnąć. Jadę dalej, po prawej stronie widzę całkiem ładnym widok, zjeżdżam na jakąś gruntową drogę, robię zdjęcie i rozglądam się jeszcze, patrzę, a tam dalej obok tej gruntówki stoi całkiem spory krzyż, stwierdziłem, że podjadę i zobaczę jak to wygląda. Okazało się, że spotkała mnie następna niespodzianka, spod krzyża rozciąga się przepiękna panorama Tuchowa:
Byłem w szoku, że przejeżdżając tu parę razy nigdy nie dostrzegłem tego krzyża, ani z drogi, ani z samego Tuchowa:
Jest oświetlony LEDami, figurka również, musi fajnie wyglądać w nocy.
Zaraz obok znajduje się cmentarz wojenny nr 163 dawnej c. i k. armii Austro-Węgier w Tuchowie-Wzgórze 317. Na tabliczce między innymi widnieje napis:
"Na cmentarzu spoczywa 137 żołnierzy austro-węgierskich i 96 rosyjskich".
Co mnie zdziwiło zaraz obok znajdują się ławy, mini grill i... huśtawki. Nie wiem czy takie miejsce jest dobre do biesiadowania.
Zatrzymałem się jeszcze w mieście, kupiłem wodę i w drogę.
Dalej to już dość monotonna jazda wzdłuż Białej niebieskim szlakiem, znów zaczęło robić się gorąco, ostatnio drętwią mi bardziej ręce co obniża komfort jazdy, dodatkowo "siedzenie" nieprzyzwyczajone za bardzo. Ogólnie trochę słabo się później czułem, na pewno też przez to, że nie miałem dobrego "węgla" do zjedzenia ani jakiegoś napoju tylko sama woda źródlana, no i mała ilość snu, ale zdecydowanie wycieczka udana, piękne widoki pomimo zanieczyszczonego powietrza, fajne miejscówki, i dodatkowo: nawigacja głosowa. Niesamowicie (!) ułatwiająca mi życie, używałem jej teraz chyba drugi raz w nowych miejscach, spisywała się bardzo dobrze, również w terenie chociaż ciężko tu mówić o nie wiadomo jakim wyczynie bo nie był to długi odcinek. Trasa wcześniej w całości wyznaczona na http://www.gpsies.com. Normalnie to pewnie jak zwykle musiałbym co drugie skrzyżowanie zatrzymywać się i zaglądać w mapę.
W końcu udało się dorwać dobry telefon z Androidem, dlatego mogę korzystać z takich rzeczy, Windows Phone 7.8 wypiął na mnie dupę, nie otrzymywał żadnego wsparcia, a nowe aplikacje nie były w większości kompatybilne wstecz. Dla zainteresowanych, wspomniana nawigacja to --- Locus ---, chyba jedyna spełniająca moje wymagania, czyli mapy offline, nawigacja głosowa, możliwość importowania własnych śladów. Na razie wystarczająca jest wersja darmowa.
Na koniec jeszcze koteł :>
Ze spraw sprzętowych:
Nowa kaseta i łańcuch śmigają począwszy od 7k km.