Lubinka
Czwartek, 1 maja 2014
· Komentarze(0)
Kategoria Opony terenowe, Wycieczki
TRASA: Tarnów-Koszyce-Rzuchowa-Lubinka-[zjazd szutrem na dno doliny]-[na zachód leśną ścieżką]-Dąbrówka Szczepanowska-Błonie-[droga nad Dunajcem]-Tarnów
POGODA: słonecznie, ciepło, 18°C, brak zachmurzenia, dobra widoczność
Pogoda piękna, więc trzeba było wykorzystać wolny dzień. Cel - Lubinka. Podjazd serpentynami od północy. Dziwne bo pierwszy raz jechałem tędy w tą stronę.
Po drodze pomnik upamiętniający zamordowanie o ile dobrze pamiętam więźniów politycznych:
Podjeżdżało się w sumie dość przyjemnie od tej strony. Później na rozjeździe, tam obok koła myśliwskiego czy co to tam jest, skręcam w prawo, za cmentarzem wojskowym w prawo i zaraz w lewo w teren. Po drodze mijam kolejny cmentarz wojskowy, nr 192:
Droga na dno doliny jest bardzo przyjemna, aczkolwiek trzeba trochę uważać na rynny odprowadzające wodę, można przejeżdżać po wąskich "złączkach":
Na końcu drogi znajduje się "placyk" na skład drewna, akurat był pusty. Rozglądnąłem się trochę:
Tutaj kończy się fajny szuter i zaczyna dość trudna ścieżka przebiegająca co jakiś czas przez strumień.
Na chwilę zboczyłem z drogi, stwierdziłem że droga prowadzi ostro pod górę i tak pojechałem... Po kilkudziesięciu metrach tego morderczego podjazdu stwierdziłem że to chyba jednak nie tutaj. :P Zjechałem na dół i znowu przez strumyk i dalej pojawił się szlak.
Tutaj niestety zamoczyłem trochę buta, chcąc przejść poślizgnąłem się na kamieniu... Dobrze że całkiem się nie przewróciłem. :P Dalsza droga przez las ta jakaś masakra, im dalej tym gorzej. Nagle na drodze zobaczyłem pościnane drzewka, nie wiem kto i po co to zrobił, w każdym razie musiałem się jakoś przez to przeprawić.
Po wyjeździe z lasu odetchnąłem z ulgą. :P I na szczęście ujarzmiłem w porę jednego kleszcza.
Powrót niebieskim szlakiem wzdłuż Dunajca. Ogólnie wyjazd spoko, bardzo ładne widoki w lesie na zjeździe, szczerze to skojarzyło mi się to nawet z szlakami gdzieś tak w górach. :P Później też "klimatycznie"
POGODA: słonecznie, ciepło, 18°C, brak zachmurzenia, dobra widoczność
Pogoda piękna, więc trzeba było wykorzystać wolny dzień. Cel - Lubinka. Podjazd serpentynami od północy. Dziwne bo pierwszy raz jechałem tędy w tą stronę.
Po drodze pomnik upamiętniający zamordowanie o ile dobrze pamiętam więźniów politycznych:
Podjeżdżało się w sumie dość przyjemnie od tej strony. Później na rozjeździe, tam obok koła myśliwskiego czy co to tam jest, skręcam w prawo, za cmentarzem wojskowym w prawo i zaraz w lewo w teren. Po drodze mijam kolejny cmentarz wojskowy, nr 192:
Droga na dno doliny jest bardzo przyjemna, aczkolwiek trzeba trochę uważać na rynny odprowadzające wodę, można przejeżdżać po wąskich "złączkach":
Na końcu drogi znajduje się "placyk" na skład drewna, akurat był pusty. Rozglądnąłem się trochę:
Tutaj kończy się fajny szuter i zaczyna dość trudna ścieżka przebiegająca co jakiś czas przez strumień.
Na chwilę zboczyłem z drogi, stwierdziłem że droga prowadzi ostro pod górę i tak pojechałem... Po kilkudziesięciu metrach tego morderczego podjazdu stwierdziłem że to chyba jednak nie tutaj. :P Zjechałem na dół i znowu przez strumyk i dalej pojawił się szlak.
Tutaj niestety zamoczyłem trochę buta, chcąc przejść poślizgnąłem się na kamieniu... Dobrze że całkiem się nie przewróciłem. :P Dalsza droga przez las ta jakaś masakra, im dalej tym gorzej. Nagle na drodze zobaczyłem pościnane drzewka, nie wiem kto i po co to zrobił, w każdym razie musiałem się jakoś przez to przeprawić.
Po wyjeździe z lasu odetchnąłem z ulgą. :P I na szczęście ujarzmiłem w porę jednego kleszcza.
Powrót niebieskim szlakiem wzdłuż Dunajca. Ogólnie wyjazd spoko, bardzo ładne widoki w lesie na zjeździe, szczerze to skojarzyło mi się to nawet z szlakami gdzieś tak w górach. :P Później też "klimatycznie"