TRASA: Tarnów - Zawada - Poręba Radlna - Słona Góra - Łękawka - Łękawica - Skrzyszów - Tarnów POGODA: temperatura 17.3°C - 19.2°C - 14.4°C, słonecznie, wiatr wschodni, później jakby północny
Odwiedziny starej miejscówki na Słonej Górze. Później jeszcze rundka po mieście, żeby skorzystać z pogody, na dzień przed zapowiadanymi opadami śniegu.
Pierwsza gleba w tym roku, przy kilku km/h, na kostce obok Urzędu Gminy w Skrzyszowie przy można powiedzieć nawrotce. Byłem kompletnie zaskoczony, przednie koło straciło przyczepność, ale na szczęście nic się nie stało. Wydarzyło się to podczas powrotu, bliżej końca wycieczki, a wcześniej śmigałem po lesie w Trzemesnej, gdzie było bardzo ślisko, błotniście. Między Łękawką, a Skrzyszowem jeszcze złapała mnie krótka śnieżyca, śnieg taki kulkowaty, ostry i twardy. Ogólnie dość chłodno, szczególnie w porównaniu do ostatniej wycieczki sprzed kilku dni.
EDIT: Wygląda na to, że na blogu pękło 20 000 przejechanych kilometrów.
Pierwsza jazda w tym roku i zaczęło się od problemów. Początkowo odczuwalnie było w miarę ciepło, świeciło słońce, wiatr południowy dość wyraźny. Pojechałem na Lotniczą, poszwędałem się trochę po polach i pierwszy raz w życiu urwałem hak przerzutki. Przyczyna - patyk. Nie było to daleko od domu więc przyzipowałem przerzutkę żeby można było się toczyć i tak wróciłem. Ale, że chciałem jeszcze dzisiaj pojeździć to uruchomiłem Kross'a Grand'a. Podjechałem jakimś cudem na Marcinkę prawie wypluwając płuca. Na górze strasznie wiało, słońce schowało się za chmurami, zaczęło robić się zimno. I pomimo, że mocno wiało, to i tak cały dzień "waliło" spalinami. W planach miałem jeszcze VeloDunajec i pojechałem w tamtym kierunku, ale zawróciłem, bo było mi zimno, do tego pozycja na tym rowerze jakoś wybitnie mi nie pasowała, jestem bardziej wyciągnięty, twarde siodełko. Jak do tego dołożyć moja zerową aktywność fizyczną, brak rozciągania, to nie było w tym wiele "fanu". Nie miałem też uchwytu na latarkę. Nie jeździłem trochę ponad dwa miesiące, i tak mnie wszystko boli, jakbym nie jeździł rok... Jakby tego było mało, jak wróciłem do domu to naszła mnie seria kichnięć przez kwitnącą leszczynę i olszę. EDIT: Teraz jestem przeziębiony drugi raz w ciągu ostatniego miesiąca, odporność mam zerową.